Diany
dominacją spłoszony uleciał
prosto pod jej muszkę
bez szansy na ucieczkę
trafiony między łopatki
upadł z trzepotem pod nogi
podnosząc zranionego na dumie
troskliwie głaszcząc czekała
aż jego świadomość zgaśnie
potem był już tylko płytki rytuał
całkiem do naga oskubany
niecierpliwy z gęsią skórką
dojrzał delikatnych łez solą
przyprawiony we własnej gorączce
na degustację z rozkoszą
rankiem wyruszając na polowanie
dała mu wolne miejsce w albumie
pośród nastroszonych dumnie
trofeów bogini lunarnej
prosto pod jej muszkę
bez szansy na ucieczkę
trafiony między łopatki
upadł z trzepotem pod nogi
podnosząc zranionego na dumie
troskliwie głaszcząc czekała
aż jego świadomość zgaśnie
potem był już tylko płytki rytuał
całkiem do naga oskubany
niecierpliwy z gęsią skórką
dojrzał delikatnych łez solą
przyprawiony we własnej gorączce
na degustację z rozkoszą
rankiem wyruszając na polowanie
dała mu wolne miejsce w albumie
pośród nastroszonych dumnie
trofeów bogini lunarnej
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
@ Zwyczajna
...merci beaucoup :))Ależ to jest...
...świetny wiersz Karolu!:)
My rating
@ Przemysław Wróblewski
..racja Przemku, dziękuję i lecę poprawiać ;)Moja ocena
ekstra Karolu - ale czy nie "trofeów"...?