Attyla
Dobry Boże, któż wali w bramy wielkiego Imperium Romanum,
czemu jęk naszych prowincji miesza się z rykiem
dzikich karłów, znikąd przybyłych i donikąd pędzących?
Tak, tak mówią biskupi w kościołach, to samo mamroczą
po jaskiniach ocalali pogańscy kapłani
(a jak wcale niedawno zamienili się miejscami!):
"Rozpędzeni obrócą wszystko, co napotkają, w popiół,
aż wpadną w Morze Śródziemne i tam, w końcu, utoną".
Kara Boża? Sąd? Nie może być, nie teraz,
gdy napotkaliśmy tylko przejściowe trudności
w dźwiganiu dwóch wielkich koron Konstantynopolis, Rzymu
i trzeba siać, orać, mielić- ale, Chryste, wojować?
Owszem, jesteśmy synami dumnych wojowników.
Lecz zbroja nie kamień- rdzewieje. Chrzęści więc
stary osprzęt zakładany po latach, dłoń mieczem włada
niepewnie. A mało im hołdów, trybutów. Krwi pragnie
Attyla, wódz o naciętej twarzy. Okrutny poligamista.
Błogosławcie nam, biskupi, bo niepewna victoria.
Dziś znowu przejdziemy, jak Cezar, alpejskie przełęcze,
na szlak po galijską chwałę (to o Tobie, Aecjuszu Flawiuszu!),
raz może, Bóg wie, ostatni. Tak, lepiej zginąć,
niż widzieć, jak byle karzeł ścina z nóg
tysiącletnie, święte Imperium.
czemu jęk naszych prowincji miesza się z rykiem
dzikich karłów, znikąd przybyłych i donikąd pędzących?
Tak, tak mówią biskupi w kościołach, to samo mamroczą
po jaskiniach ocalali pogańscy kapłani
(a jak wcale niedawno zamienili się miejscami!):
"Rozpędzeni obrócą wszystko, co napotkają, w popiół,
aż wpadną w Morze Śródziemne i tam, w końcu, utoną".
Kara Boża? Sąd? Nie może być, nie teraz,
gdy napotkaliśmy tylko przejściowe trudności
w dźwiganiu dwóch wielkich koron Konstantynopolis, Rzymu
i trzeba siać, orać, mielić- ale, Chryste, wojować?
Owszem, jesteśmy synami dumnych wojowników.
Lecz zbroja nie kamień- rdzewieje. Chrzęści więc
stary osprzęt zakładany po latach, dłoń mieczem włada
niepewnie. A mało im hołdów, trybutów. Krwi pragnie
Attyla, wódz o naciętej twarzy. Okrutny poligamista.
Błogosławcie nam, biskupi, bo niepewna victoria.
Dziś znowu przejdziemy, jak Cezar, alpejskie przełęcze,
na szlak po galijską chwałę (to o Tobie, Aecjuszu Flawiuszu!),
raz może, Bóg wie, ostatni. Tak, lepiej zginąć,
niż widzieć, jak byle karzeł ścina z nóg
tysiącletnie, święte Imperium.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Niemal poemat.Owszem wzniośle.
Ale nie martw się Michale. Nasi potomni zetną IM, ich tysiącletnie dęby.
My rating
My rating