co złego to nie ja
Leżymy w ciemności wśród miłości
naszej splątani jej własnymi okowami
jak swoimi zbyt wczesnymi wyznaniami
słowami, pogardami – wyjdziemy stąd -
z szykanami.
Leżymy wśród murów ciężkich i wilgotnych
oplątani ciałami – miłości łez mokrych
trzymani w piwnicy za wielkimi kratami
więzienni niewolnicy miłości przegranej
intymnością wspólną dumą potarganej
zszarganej
Włosy sklejone lepią się do ust mych
Może i dobrze nie widzę oczu twych sczerniałych
od bólu, roszczeniowo żądających
kropel pożądania z goryczą miłości mej
Ciała splecione w delirium się trzęsą
ze strachu nocnych błysków, grzmotów
nienawiści. I nie potrafię powiedzieć
nie kocham – gdy ty konasz przy mnie
niewinna niewolnica uczuć własnych
Wtem wstaje nagi, jak z prochów powstałem
za kratami bólu widzę Twoją twarz
a tam za oknem życie było inne
tam widziałem ludzką twarz.
Przejrzyste słońce grzało mnie po plecach
tam się nie spało w bezkresnych jasnych
nocach. Tam i wycie stróża ciemności nocy
niczym pieśń niezlękniona – ah było.
Pierś chce rozerwać wszystko między nami
życie nasze upłynęło między linijkami
Byłaś mi Panią perłą wśród mórz
teraz po kochaniu
Leżę i patrzę w oczy twe zlęknione
niegdyś piękna perłowa – szkaradna kostucha
lica już nie jaśnieją – nikim mi jesteś
I sam mam żal com kochać nie umiał
Lata mijały jam Cię odrzucał
porzucał Cię codziennie myślami
Przepraszam za miłość
Przepraszam za stracony czas
Niech Bóg Ci da człowieka dobrego
To nie ja – co złego
naszej splątani jej własnymi okowami
jak swoimi zbyt wczesnymi wyznaniami
słowami, pogardami – wyjdziemy stąd -
z szykanami.
Leżymy wśród murów ciężkich i wilgotnych
oplątani ciałami – miłości łez mokrych
trzymani w piwnicy za wielkimi kratami
więzienni niewolnicy miłości przegranej
intymnością wspólną dumą potarganej
zszarganej
Włosy sklejone lepią się do ust mych
Może i dobrze nie widzę oczu twych sczerniałych
od bólu, roszczeniowo żądających
kropel pożądania z goryczą miłości mej
Ciała splecione w delirium się trzęsą
ze strachu nocnych błysków, grzmotów
nienawiści. I nie potrafię powiedzieć
nie kocham – gdy ty konasz przy mnie
niewinna niewolnica uczuć własnych
Wtem wstaje nagi, jak z prochów powstałem
za kratami bólu widzę Twoją twarz
a tam za oknem życie było inne
tam widziałem ludzką twarz.
Przejrzyste słońce grzało mnie po plecach
tam się nie spało w bezkresnych jasnych
nocach. Tam i wycie stróża ciemności nocy
niczym pieśń niezlękniona – ah było.
Pierś chce rozerwać wszystko między nami
życie nasze upłynęło między linijkami
Byłaś mi Panią perłą wśród mórz
teraz po kochaniu
Leżę i patrzę w oczy twe zlęknione
niegdyś piękna perłowa – szkaradna kostucha
lica już nie jaśnieją – nikim mi jesteś
I sam mam żal com kochać nie umiał
Lata mijały jam Cię odrzucał
porzucał Cię codziennie myślami
Przepraszam za miłość
Przepraszam za stracony czas
Niech Bóg Ci da człowieka dobrego
To nie ja – co złego
...
znów Marku ja się nie zgodzęjak dobrze że wiersze można inaczej odbierać :)))
dla mnie powiem
" słodkawy "
choć zakończenie nie te
My rating
@Marek Porąbka
Spokojnie. Słowa krytyki przyjmę przeżuję u może wypluję w postaci czegoś lepszego :)Ale przeczytanie zajęło Ci minutę a podmiot stracił pół życia :)
@ ANNA DOBOSZCZAK
Nie aż tak.@Marek Porąbka
w takim razie wybacz za gniot :)Czytałem...
...czytałem aż przeczytałem.Mam takie uczucie że mnie pokarało.