Trzynastego w piątek
na balkonie mokły pelargonie
myśli błąkały się bez ładu i składu
kot na psa przestał się boczyć
spokojny wieczór stał się nieznośny
dawne sprawy nabrały innego wyrazu
chciałem z losem zagrać o wysoką stawkę
lecz dzień w żagle nie mógł chwycił wiatru
łasy na szczerość uczuciu dałem wolną rękę
sąsiad podstępnie podrzucił mi swoją kłopoty
długo jego imię nosiłem na końcu języka
kiedy on wzrokiem mnie skrzętnie omijał
a wszystko przez to że
nieopacznie stanąłem na głowie
jak trzynastego w piątek
zwyczajnie niezwyczajny człowiek
to mnie jednak pociesza
że życie to karuzela
po jutrze będzie znowu niedziela
myśli błąkały się bez ładu i składu
kot na psa przestał się boczyć
spokojny wieczór stał się nieznośny
dawne sprawy nabrały innego wyrazu
chciałem z losem zagrać o wysoką stawkę
lecz dzień w żagle nie mógł chwycił wiatru
łasy na szczerość uczuciu dałem wolną rękę
sąsiad podstępnie podrzucił mi swoją kłopoty
długo jego imię nosiłem na końcu języka
kiedy on wzrokiem mnie skrzętnie omijał
a wszystko przez to że
nieopacznie stanąłem na głowie
jak trzynastego w piątek
zwyczajnie niezwyczajny człowiek
to mnie jednak pociesza
że życie to karuzela
po jutrze będzie znowu niedziela
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating