Spacer jesienny

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 10


Świat musiał stać się niedawno. Za lekko było, za dobrze.
Rozpinały się więc pajęczyny przewodów
na świeżo wyrosłych słupach,
w korytach rzek asfaltowych śnieżyły się świeże linie.
Domy otulały się w szale tynku i chusty farb.
Kto by pomyślał, jak szybko przemknęła cała historia.

Szliśmy gdziekolwiek, przed siebie. Celu nie szukać na mapie.
Nad nami gwiezdne busole wskazały kierunek: wszędzie
i przez zasłony atmosfer mrugały porozumiewawczo.

Zaskakiwała mnie wszystkim. Zielenią oczu w listopadzie.
Czerwienią ust po zachodzie słońca. Gęstością rzęs
po opadzie liści. Nie pasowała do tej pory roku.

Stukot dwójki obcasów odmierzał wieczność spotkania.
A było o czym rozmawiać- o wszystkim. Więc także o niczym.

-Wiesz, piękna jesteś.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj. Bóg widać chciał mnie poetą
a Ciebie widać chciał muzą, inaczej się zdarzyć nie mogło.
Co będzie, kiedy odjedziesz? Wspomnienie, aż do spotkania.
Idź już, autobus czeka. I wieczność ma czasem koniec.

Syk drzwi, obroty kół. Mój powrót w górę ulicy.
Tęsknota czy szczęście? Coś między.
Coś, co nazywa się: zachwyt, zachwyt płonący w milczeniu.










Piekary Śląskie, 24 XI 2013



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
21.11.2014,  A.L.

My rating

My rating:  
21.11.2014,  kate

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
21.11.2014,  pola

Moja ocena

Ten wiersz od trzeciej zwrotki brzmi genialnie.
To byt samoistny.
Takim bym go pozostawił.
My rating:  

My rating

My rating:  
21.11.2014,  Beatrix

My rating

My rating: