Światłowstręt
Światłowstręt
Zgryz, jabłko, nasienie w locie,
szczególne światło miąższu nad przepaścią –
w tym świetle, dla wszystkich nie do zrozumienia,
sam staję się światłem, łachmanem na plecach historii.
Pęknięcie światła staje się; upadek,
bezbolesność –
za dobry omen przyjmuję jej długi czas gojenia.
Pomiędzy światłem a odpryskiem szkliwa,
bliżej bezpiecznej płaszczyzny w drugiej osobie:
(postaw mnie przy tej przypadłości –
otrzymasz ciekawą grę światłocieni,
i nożyczki, co potrafią podcinać pod nią linę od środka,
nową bezwartościowość rzeczy, nasiona, owoc,
jego miejsce kwitnienia,
wchłanianie jabłka, coraz starszy korzeń jabłoni) .
W agonii wyrywanych gałęzi
(zbyt mocno uczulonych na światło)
osadzony w moim uczuleniu, w światłowstręcie,
wpisany w chwilę gnijącego jabłka Newtona,
staram się rwać, zagłuszać;
potem rytm jutra i pojutrza.
W świetle najnowszych osiągnięć fizyki,
uda mi się spłacić jakiś mały dług „na wieczność",
stracić: co już, co rusz, co potem,
wymyślić; w takim suchym miejscu jak skóra,
spala się na popiół fluorescencyjna cisza,
moja stychiczna dziesięcina dla niej.
Nie tylko mój ten światłowstręt –
przez czas wyrąbane widzenie,
wychudła z głodu geometria,
zawieszenie pręta i ciała na wysokim C,
że tylko gonić wyuczoną klatkę:
od melasy zagadek
do erupcji wolności.
Nieznany z nazwy ptak - -
o tak, O! Ptak,
bo coraz bliżej błękitu,
i jeszcze bliżej marzeń Dedala –
jedno wąskie skrzydło .
Zgryz, jabłko, nasienie w locie,
szczególne światło miąższu nad przepaścią –
w tym świetle, dla wszystkich nie do zrozumienia,
sam staję się światłem, łachmanem na plecach historii.
Pęknięcie światła staje się; upadek,
bezbolesność –
za dobry omen przyjmuję jej długi czas gojenia.
Pomiędzy światłem a odpryskiem szkliwa,
bliżej bezpiecznej płaszczyzny w drugiej osobie:
(postaw mnie przy tej przypadłości –
otrzymasz ciekawą grę światłocieni,
i nożyczki, co potrafią podcinać pod nią linę od środka,
nową bezwartościowość rzeczy, nasiona, owoc,
jego miejsce kwitnienia,
wchłanianie jabłka, coraz starszy korzeń jabłoni) .
W agonii wyrywanych gałęzi
(zbyt mocno uczulonych na światło)
osadzony w moim uczuleniu, w światłowstręcie,
wpisany w chwilę gnijącego jabłka Newtona,
staram się rwać, zagłuszać;
potem rytm jutra i pojutrza.
W świetle najnowszych osiągnięć fizyki,
uda mi się spłacić jakiś mały dług „na wieczność",
stracić: co już, co rusz, co potem,
wymyślić; w takim suchym miejscu jak skóra,
spala się na popiół fluorescencyjna cisza,
moja stychiczna dziesięcina dla niej.
Nie tylko mój ten światłowstręt –
przez czas wyrąbane widzenie,
wychudła z głodu geometria,
zawieszenie pręta i ciała na wysokim C,
że tylko gonić wyuczoną klatkę:
od melasy zagadek
do erupcji wolności.
Nieznany z nazwy ptak - -
o tak, O! Ptak,
bo coraz bliżej błękitu,
i jeszcze bliżej marzeń Dedala –
jedno wąskie skrzydło .
My rating