Pokolenie Luksemburga

author:  Przemek Trenk
5.0/5 | 7


mam polską chandrę
nastrój melancholijny
ubrany w przemakające buty
bo Ten na górze zapomniał zakręcić kran

jestem z pokolenia szarych dni
kolejek po mięso i kartek na człowieczeństwo
mama uczyła mnie przetrwania
i mowy brudnych od błota i ludzkich łez
chodników

latarnicy i ci co marzyli na mrozie
o przedwiośniu spieszyli na kolejny odcinek
zrób to sam a my zapatrzeni w Jacka i Agatkę
wyprowadzaliśmy na spacer Pankracego

jeszcze tylko chleb moczony w wodzie
i posypany wystanym w długich różańcach
cukrem

na porodówce wciąż to samo
gruba z miną strażniczki z Auschwitz piguła

niech się pani tak nie wydziera matko boska
ja wydałam na świat piątkę i tak się nie darłam

poklepany po dupie
aby sprawdzić czy żyję
koszmar

umyty i położony wreszcie przy tej jedynej
na świecie

jeszcze tylko czekoladki ( łapówka )
w podziękowaniu za udany poród

nie trzeba było ale skoro pani nalega

jestem z tych co marzenia mieli niecierpliwe
szukali miejsca gdzie codzienność
nikomu nie będzie przeszkadzać

pokolenie Luksemburga
pierwsze piwo i pocałunek
jak dotknięcie bram nieba
wbrew tym którzy kazali siedzieć cicho

wiecie skąd jestem ?

jestem z ołowianych dni
które zostawiły malutką rysę na porcelanie
codziennie wieczorem siadam w salonie
biorę do ręki biblię i szukam w niej odpowiedzi

co przyniesie jutro

Przemek Trenk



 
COMMENTS


Moja ocena

ja też, miło poznać
My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
27.10.2014,  A.L.

Moja ocena

Świetny wiersz !
My rating:  

My rating

My rating: