Gdy ciemność upadała..
pod oczu Twoich lśnieniem
żyłem szczęściem
szczęściem był świat mały mój
kiedy czas przygrywał nam
w bezkresności Twojej śnieżnej
serce płyneło me jak sen
blaskiem skąpany każdy ranek
rosą poranną witać Cie chciałem
i pocałunkami
tymi nie w takt..
kochałem Cie
kocham..
ciemność niemal upadła
bo z Tobą będąc
mocniej nigdy nie lśniłem
w mroku uśmiechem spełnionym żyłem
u progu Twojego ciała
usta żarliwe wielbiłem
grzeszne dłonie moje
cal po calu
w Tobie chcąc być
dziś tylko cieleśnie
pragnąłem Cie
pragnę..
ciemność upadła
w splocie dłoni białych
i na śnieżnym dywanie
żyłem szczęściem
szczęściem był świat mały mój
kiedy czas przygrywał nam
w bezkresności Twojej śnieżnej
serce płyneło me jak sen
blaskiem skąpany każdy ranek
rosą poranną witać Cie chciałem
i pocałunkami
tymi nie w takt..
kochałem Cie
kocham..
ciemność niemal upadła
bo z Tobą będąc
mocniej nigdy nie lśniłem
w mroku uśmiechem spełnionym żyłem
u progu Twojego ciała
usta żarliwe wielbiłem
grzeszne dłonie moje
cal po calu
w Tobie chcąc być
dziś tylko cieleśnie
pragnąłem Cie
pragnę..
ciemność upadła
w splocie dłoni białych
i na śnieżnym dywanie
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating