Śmieć - część 48

author:  Piotr Paschke
0.0/5 | 0


Mogło by się wydawać, że mam jakiś cel, mam jednak coś do powiedzenia i pragnę jakoś to wyrazić. A gówno! Zżeram własny ogon a alkohol koi mój każdy ból w dokładnie wykalkulowany sposób. To wszystko, aż do dzisiaj, w ogóle nie trzyma się kupy. Przestrzeń, zajmowana przez zjadający się ogon coraz bardziej potężnieje, ewoluuje wprost w moje spectrum, w moje ślepe widmo widzenia świata, w mój gadzi obraz rzeczywistości. Mam tuż za warstwą naskórka jakąś wielką wygraną, za którą będę mógł ustawić całą moją rodzinkę do końca życia, ale zrzucić gadziej wylinki nijak nie mogę, podobnie, jak nie potrafię dorosnąć, mając marzenia niczym infantylny dziesięciolatek Nie mają znaczenia moje autobiograficzne zwierzenia ani sytuacja tysięcy moich pobratymców w tym kraju. Rządzi nami gadzia, sycząca z ochoty i głodu dekadencja.
Wszyscy jak w knajpie, z czterdziestoprocentową porcją w ozdobnych szklankach i sentymentalną skłonnością do bezwartościowych wspominków ze świetlanej przeszłości i zasznurowanymi wargami przed przyszłością. Możemy się jedynie sami sobie pożalić i nic absolutnie z tego nie wynika. Staramy się odbić od dna, dla akurat tej butelki, w której aktualnie topisz swe żale. Ale osiągnięcia stanu dobrowolnej lewitacji nijak nie można osiągnąć i cały ten wysiłek to nietrafiona inwestycja.
Ustawiczny, głośny syk coraz bardziej dołuje. Syk, który zdaje się sączyć mi do ucha: Ale ty jesteś stare bydlę! Na całe szczęście jest (także do przepicia i przepieprzenia) cały następny dzień. Ale wiesz jak to jest - lepiej nie wyrokować. Jednego dnia nie wystarczy dla wszystkich i ktoś będzie musiał odpaść, bo takie są reguły. Dla wielu właśnie ta odmierzona porcja wódki jest szczera do bólu, w dodatku z pięć tysięcy osiemset dziewięćdziesiątym którymś odcinkiem serialu, z którego wynika niezbicie, iż on jej nie kocha, bo kocha tamtą. Zostaje gadzi syk, poruszanie się pełzaniem pomiędzy skrajną nienawiścią do tych, co naszą porcję przepijają a totalnym, wręcz obrzydliwie narcystycznym zapatrzeniem w samego siebie. A to przecież tylko zjadanie własnego ogona, życie które tak ciężko i tak łatwo jest opróżnić.
Najzwyklejszy, zbyt wielki wymiar wszystkiego. I ustawiczne podsycanie plemiennego rytmu serca o zbyt nieatrakcyjnym spectrum.


cdn...



 
COMMENTS


No cóż…

...na trunkach powyżej 12% akurat się nie znam. życia nie mierzę odcinkami seriali, bo mam własne miary.
Z "odcinka 48" tak wygląda, że wszyscy w Polsce piją i narzekają?
Weteranie - coś jesteś czarnowidzem.

Tylko...

....zrzędzenie, biadolenie, narzekanie i krytykowanie.
Wszystkiego.
To Polacy słyszą od kołyski.
No to mamy Polaków nieodrodnych synów powyższego.
A dobrze im tak.