Droga przez las
z kęp wrzosowisk rozrzuconych
na dywanie z igliwia
startują jak szybowce motyle
unosząc niezrealizowane myśli
których w strudze czasu
moje dłonie potrafią zatrzymać
zaplątany w milczenie
głosu swego nie słyszę
dzięcioł głośnym pukaniem
burzy leśną ciszę
sosny rozkołysały się w stadzie
kryjąc leśne tajemnice
zachodzące słońce
śledzi mrówcze ślady
i coraz trudniej
w zgiełku drogę odnaleźć
na dywanie z igliwia
startują jak szybowce motyle
unosząc niezrealizowane myśli
których w strudze czasu
moje dłonie potrafią zatrzymać
zaplątany w milczenie
głosu swego nie słyszę
dzięcioł głośnym pukaniem
burzy leśną ciszę
sosny rozkołysały się w stadzie
kryjąc leśne tajemnice
zachodzące słońce
śledzi mrówcze ślady
i coraz trudniej
w zgiełku drogę odnaleźć
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
jest Pan mistrzem metafory i wyobraźni Panie Edmundzie... pozdrowienia !My rating