Jak zwykły rupieć
Zachód wchodzi w róż kontury
skłonnych barw powiewy chłodne
obchodzą cienie bezszelestnie
bez drugiej drogi, bez chwili i wyjścia,
rumiana swoboda, kołysząc łaskocze
łagodne zmiany po stopach zmierzchu,
zaledwie pożółkłe nieroztropne liście
nerwowo plączą się szukając miejsca.
nadgryzione myśli, uwierają chwilę,
czekają skupione jak bagaż na stacji
starają się domyślić przelewając złudzenia
mieszając je z gorzką resztą wątpliwości
tak można, zachodzić dorastać i znikać,
jak nieświadomy kamień w garści,
z pewnym polotem tak zwykł upadać
jak zwykły rupieć, śmietnika blisko.
skłonnych barw powiewy chłodne
obchodzą cienie bezszelestnie
bez drugiej drogi, bez chwili i wyjścia,
rumiana swoboda, kołysząc łaskocze
łagodne zmiany po stopach zmierzchu,
zaledwie pożółkłe nieroztropne liście
nerwowo plączą się szukając miejsca.
nadgryzione myśli, uwierają chwilę,
czekają skupione jak bagaż na stacji
starają się domyślić przelewając złudzenia
mieszając je z gorzką resztą wątpliwości
tak można, zachodzić dorastać i znikać,
jak nieświadomy kamień w garści,
z pewnym polotem tak zwykł upadać
jak zwykły rupieć, śmietnika blisko.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating