Kruchość w bólu sypie nawet serce matki
Też była matką...
Jej serce kiedyś pełne ciepła, zastygło. Popękało jak
porcelana, bo los zabierał jej bliskich.
Żyła z nadzieją powrotu radości, ponieważ jej synowie oczekiwali potomków.
Przyszłe młode mamy razem przygotowywały się na przyjście na świat dzieci, bo termin porodu miały
taki sam.
Razem planowały przyszłość dzieci.
Obie urodziły synów. Jedna zdrowego, druga chorego.
Żadna z nich nie doznała oczekiwanej radości.
Ta zdrowego, łączyła radość z bólem matki chorego.
Ta chorego, każdego dnia umierała z dzieckiem,
z obawy, że to już...koniec i z żalem do losu, patrząc na zdrowe dziecko.
Też była matką...
nie mogła pomóc, przyglądała się stojąc z boku.
W bezsilności. Teraz więcej widzi. Zamknęła się w sobie. Kiedyś wiele mówiła
o miłości, wierze, nadziei. Już nie ma argumentów, by dzieci swoje pocieszać.
Widzi ich cierpienie. Mówią, że ból łączy. Wie, że to nieprawda, bo każdy zamyka się w sobie,
odpadając po kawałeczku z całości. Bezwiednie.
W milczeniu. W rozpaczy. Już o nic nie pytając.
Niczym porcelana. Rodzina staje się kawałkami skorupek, blisko siebie leżących.
A ciągłe sklejanie pozostawia trwałe ślady.
Też była matką...
żyje w bólu...........tylko ciepło łez przypomina jej, że kiedyś znała wiele ludzkich uczuć...
Jej serce kiedyś pełne ciepła, zastygło. Popękało jak
porcelana, bo los zabierał jej bliskich.
Żyła z nadzieją powrotu radości, ponieważ jej synowie oczekiwali potomków.
Przyszłe młode mamy razem przygotowywały się na przyjście na świat dzieci, bo termin porodu miały
taki sam.
Razem planowały przyszłość dzieci.
Obie urodziły synów. Jedna zdrowego, druga chorego.
Żadna z nich nie doznała oczekiwanej radości.
Ta zdrowego, łączyła radość z bólem matki chorego.
Ta chorego, każdego dnia umierała z dzieckiem,
z obawy, że to już...koniec i z żalem do losu, patrząc na zdrowe dziecko.
Też była matką...
nie mogła pomóc, przyglądała się stojąc z boku.
W bezsilności. Teraz więcej widzi. Zamknęła się w sobie. Kiedyś wiele mówiła
o miłości, wierze, nadziei. Już nie ma argumentów, by dzieci swoje pocieszać.
Widzi ich cierpienie. Mówią, że ból łączy. Wie, że to nieprawda, bo każdy zamyka się w sobie,
odpadając po kawałeczku z całości. Bezwiednie.
W milczeniu. W rozpaczy. Już o nic nie pytając.
Niczym porcelana. Rodzina staje się kawałkami skorupek, blisko siebie leżących.
A ciągłe sklejanie pozostawia trwałe ślady.
Też była matką...
żyje w bólu...........tylko ciepło łez przypomina jej, że kiedyś znała wiele ludzkich uczuć...
My rating
My rating
My rating
@
Marku, bardzo dziękuję...przygotowałam go kiedyś na Dzień Matki...ale go zagubiłam...odnalazł się@
Isabell....dzięki za komentarz...samo życieMy rating
My rating
My rating
Moja ocena
Tekst jest bardzo dobrze napisany.Cała reszta tylko poza forum.
My rating
My rating
Moja ocena
... aż słów brakuje aby skomentować, taki smutny ten tekst.