Pragmatyzm nabyty
Basi Malinie
Szare płótno dnia kole zmysły
falą złych doznań zabazgrane myśli
na marginesie swoich zdarzeń
odnotowujesz wszystkie minusy
Niezabliźnione świeże rany
miłość z tombakowego kruszcu
nieudawane przyjaźnie
są jak słodycz bez cukru
Wyzuta ze złudzeń bez wiary w życie
na próżno się wyrzekasz bliskości
wzbraniasz przed tym, co dziś jest zakryte
Twoje słowa są jak zasypywane gruszki
w popiele obojętności świata ludzi,
kiedy na drugim brzegu nocy
czekają kolejne niezapisane karty, w
skoroszycie zdarzeń drobnych przyjemności
A za ciemnej strony cienia
spoglądają z troską matczyne oczy
w niemym monologu padają słowa
dziecko ja też tak myślałam
kiedy wiatr młodości czesał moje włosy
Gdy bzy zakwitały
pogodną melodię gwizdał słowik
Szare płótno dnia kole zmysły
falą złych doznań zabazgrane myśli
na marginesie swoich zdarzeń
odnotowujesz wszystkie minusy
Niezabliźnione świeże rany
miłość z tombakowego kruszcu
nieudawane przyjaźnie
są jak słodycz bez cukru
Wyzuta ze złudzeń bez wiary w życie
na próżno się wyrzekasz bliskości
wzbraniasz przed tym, co dziś jest zakryte
Twoje słowa są jak zasypywane gruszki
w popiele obojętności świata ludzi,
kiedy na drugim brzegu nocy
czekają kolejne niezapisane karty, w
skoroszycie zdarzeń drobnych przyjemności
A za ciemnej strony cienia
spoglądają z troską matczyne oczy
w niemym monologu padają słowa
dziecko ja też tak myślałam
kiedy wiatr młodości czesał moje włosy
Gdy bzy zakwitały
pogodną melodię gwizdał słowik
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating