poranek
poranna melancholia
zamotana w całunie snu
mruczała jeszcze cichutko
perełki potu łańcuszkami
kołysały pajęcze liany
łapaczy snów
ostatni wolny koszmar
zaczepiał zgrabnie
pierwszy promień słońca
podrażnione powieki
ścisnęły szeregi
stając na baczność
budzik zaszczekał rozkaz
błogi spokój tulący się
do cichego chrapania
poczuł głód adrenaliny
zapach parzonej kawy
opróżnił koryto łóżka
zamotana w całunie snu
mruczała jeszcze cichutko
perełki potu łańcuszkami
kołysały pajęcze liany
łapaczy snów
ostatni wolny koszmar
zaczepiał zgrabnie
pierwszy promień słońca
podrażnione powieki
ścisnęły szeregi
stając na baczność
budzik zaszczekał rozkaz
błogi spokój tulący się
do cichego chrapania
poczuł głód adrenaliny
zapach parzonej kawy
opróżnił koryto łóżka
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating