ŻYWIOŁ
wykrzyczał oczami wyszeptane słowa
niewiele
milczeniem w szkarłatach zamieszał
zielenią otulił płomienie
mało nazbyt
kąsając papierowe ścieżki
stopniał o ziemię rozgniatając kwiaty
za wiele
szukał ufnych oczu psa z bramy
chłodnej miękkości bezdomnego kota
z nagła przyklejonej do ciężkich nóg mlecznych
tylko tyle
aż motylem wystrzelił w słońca strugę
wreszcie resztę nakrył zmęczoną powieką
włożył nocny strach dziecka
do rąk napęczniałych spracowanej matki
niewiele
milczeniem w szkarłatach zamieszał
zielenią otulił płomienie
mało nazbyt
kąsając papierowe ścieżki
stopniał o ziemię rozgniatając kwiaty
za wiele
szukał ufnych oczu psa z bramy
chłodnej miękkości bezdomnego kota
z nagła przyklejonej do ciężkich nóg mlecznych
tylko tyle
aż motylem wystrzelił w słońca strugę
wreszcie resztę nakrył zmęczoną powieką
włożył nocny strach dziecka
do rąk napęczniałych spracowanej matki
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating