GORĄCZKA
Wdech
pogłębiony gorączką parzy
już w przedsionku
nabrzmiały uderza
ziejący.
Dreszcz porusza jakiś mięśień twarzy.
Pod powieką
- ochydne obrazy
rosnące
pierś przywalające
uciekają z chichotem
w kolorowe punkty na sklepieniu
by z szybkością pocisku
zwalić się spowrotem.
Jakieś mleczne cienie...
Spuchnięte dłonie.
Poorane rąbki czerwień udające
urągają policzkom zroszonym
dłoniom pokurczonym
-na ironię.
Zgarnąć rosę- już pali!
Żyłki fioletem prawie pękające.
Otworzyć!
Otworzyć!
-źrenice pożądały światła
zdjąć potwory białej wyobraźni!
zrzucić, odepchnąć, powstrzymać
-one mi nie darują!
Wielkie to wysilenie...
Palce w bieli już harują
-znów omdlenie.
Nim poburzowa tratwa
co teraz
z co było się gmatwa.
.................
.................
Pieśń kwiaty zrodziła
muzyka z głazami -w pląsach
kwiat motylem skażony
w kamień się przeradza
dzwięk nań łzą upada
i odfruwa ptakiem.
Jest tych kamieni lawina!
Każdy wspinaczkę zaczyna
z metrem każdym rosnąc
twardniejąc z wielkością.
Już ma zgniatać mi głowę
Inny palce przyciska!
..................
..................
Nagle
z trzaskiem
okno Słońca się otwiera
matka - kamień woła
i głaszcze
(przytomniej
bez strachu już patrzę)
-toż to prześliczne jest szczenię!
Ręka
ściąga snu resztkę
z obawą spoglądam
ogarniam cztery ściany
szukając nici Ariadny
Za oknem mgłami już świta
mieszkańcy drzew hałasują
-każdy dzień po swemu wita.
Tańczą na suficie światła samochodów
a róża nieśmiało zagląda z ogrodu...
pogłębiony gorączką parzy
już w przedsionku
nabrzmiały uderza
ziejący.
Dreszcz porusza jakiś mięśień twarzy.
Pod powieką
- ochydne obrazy
rosnące
pierś przywalające
uciekają z chichotem
w kolorowe punkty na sklepieniu
by z szybkością pocisku
zwalić się spowrotem.
Jakieś mleczne cienie...
Spuchnięte dłonie.
Poorane rąbki czerwień udające
urągają policzkom zroszonym
dłoniom pokurczonym
-na ironię.
Zgarnąć rosę- już pali!
Żyłki fioletem prawie pękające.
Otworzyć!
Otworzyć!
-źrenice pożądały światła
zdjąć potwory białej wyobraźni!
zrzucić, odepchnąć, powstrzymać
-one mi nie darują!
Wielkie to wysilenie...
Palce w bieli już harują
-znów omdlenie.
Nim poburzowa tratwa
co teraz
z co było się gmatwa.
.................
.................
Pieśń kwiaty zrodziła
muzyka z głazami -w pląsach
kwiat motylem skażony
w kamień się przeradza
dzwięk nań łzą upada
i odfruwa ptakiem.
Jest tych kamieni lawina!
Każdy wspinaczkę zaczyna
z metrem każdym rosnąc
twardniejąc z wielkością.
Już ma zgniatać mi głowę
Inny palce przyciska!
..................
..................
Nagle
z trzaskiem
okno Słońca się otwiera
matka - kamień woła
i głaszcze
(przytomniej
bez strachu już patrzę)
-toż to prześliczne jest szczenię!
Ręka
ściąga snu resztkę
z obawą spoglądam
ogarniam cztery ściany
szukając nici Ariadny
Za oknem mgłami już świta
mieszkańcy drzew hałasują
-każdy dzień po swemu wita.
Tańczą na suficie światła samochodów
a róża nieśmiało zagląda z ogrodu...

My rating
My rating
My rating