Pokolenia

author:  bronek z obidzy
5.0/5 | 4


Choćby mi przyszło tylko wzrokiem wdrapywać się po stromych graniach,
ostatnią drogę skryć powieką - kłaniam się szczytom, zboczom – kłaniam,
za to, że mogłem kiedyś z bliska ujrzeć, jak w głaźnych rumowiskach
kamień wyrasta na kamieniu, podobnie ludzkim pokoleniom.

Mchem porośnięte, pierwsze w dole, śpią jak fundament pod kościołem,
a on - dla chwały, czy wygody - mówi o sobie – samorodny.
Jemu hosanna, jemu dzwony, te, co na spodzie przygniecione,
jak z kości proch pradawnych wojów, drobniutki druk, margines dziejów.

Gdybym miał, nawet tylko głosem, polecieć z wiatrem od Krywania,
zdejmę kapelusz z siwych włosów, wiatrowi nim się będę kłaniał,
nawet takiemu, który wszystko potrafi zmienić w karczowisko,
by w próchnie ze starych korzeni wyrosło nowe pokolenie.

Jeśli potrafię, chociaż gestem, wywołać echo na rozmowę,
już tylko za to, że tu jestem, pochylę bardzo nisko głowę.
Gdzie z kości proch, margines dziejów, szeptu echowych czarodziejów
z uchem przywartym do kamienia, posłucham znów o pokoleniach.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  
21.12.2011,  batuda

My rating

My rating:  
06.08.2011,  Natalia Brol

My rating

My rating:  

Komentarz od Piotra Paschke

Ostatnia strofa... aż zazdroszczę takiego obrazowania!!!!! ( Podobne do wierszy Bessona albo Cherfielda, ale własne i nie do podrobienia, a ostatni wers mnie dosłownie powala ) ! Gratulacje !
Piotr Paschke

My rating

My rating:  
01.10.2010,  frymusna