Ojciec
Płonące ognisko, przy którym grzaliście
Skostniałe i nieczułe
Dłonie, stopy, serca i dusze.
Czy je poznajesz?
Twarz zaczarowana w ogniu
Tak
To byłam Ja
Dlaczego płaczesz zmarznięty wędrowcu
Nade mną
Mój los spłonąć, rozsypać się i zszarzeć
Pochylasz głowę
Palącą łzą
Parzysz me popioły
…Odejdź
Dlaczego stoisz Syzyfie nieugięty
Nad mym popiołem ?
Nawet Twój silny podmuch nie pomoże
…Odejdź
Boże uparty i nieugięty
Przecież nie ma tutaj
Iskry najmniejszej!
….Odejdź
Ty nie masz barwy , kształtu, ciepła i zapachu
Naniosę drew
Miłością Cię rozniecę
….Odejdź
Ty nie masz iskry, ani ognia
Pożyczę go z olimpu
Zapłoniesz wiecznie
….Odejdź
Jakże chcesz popiół kochać Boże?
Jakże chcesz kochać coś co płonąć nie potrafi
Miłością
Szczęściem
Pokojem
Zamienię Cię w co zechcesz
Proszę
Nie przelatuj tylko przez moje palce
Nie płacz
Żeś szary i bezkształtny
Bo łez mi zaraz braknie.
Skostniałe i nieczułe
Dłonie, stopy, serca i dusze.
Czy je poznajesz?
Twarz zaczarowana w ogniu
Tak
To byłam Ja
Dlaczego płaczesz zmarznięty wędrowcu
Nade mną
Mój los spłonąć, rozsypać się i zszarzeć
Pochylasz głowę
Palącą łzą
Parzysz me popioły
…Odejdź
Dlaczego stoisz Syzyfie nieugięty
Nad mym popiołem ?
Nawet Twój silny podmuch nie pomoże
…Odejdź
Boże uparty i nieugięty
Przecież nie ma tutaj
Iskry najmniejszej!
….Odejdź
Ty nie masz barwy , kształtu, ciepła i zapachu
Naniosę drew
Miłością Cię rozniecę
….Odejdź
Ty nie masz iskry, ani ognia
Pożyczę go z olimpu
Zapłoniesz wiecznie
….Odejdź
Jakże chcesz popiół kochać Boże?
Jakże chcesz kochać coś co płonąć nie potrafi
Miłością
Szczęściem
Pokojem
Zamienię Cię w co zechcesz
Proszę
Nie przelatuj tylko przez moje palce
Nie płacz
Żeś szary i bezkształtny
Bo łez mi zaraz braknie.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating