z pociągu
jesień stygnie jak talerz zupy
łyżka po łyżce
dmuchając
listopad połyka dni
złuszczyły się brzozom pozłacane korony
pola mgłą krochmalą
obrusy
i firany pejzażom
z domów
postrzępionej na skraju lasu wioski
prują się cienkie nitki dymu
i przędą
ażurowy
horyzont zimy
łyżka po łyżce
dmuchając
listopad połyka dni
złuszczyły się brzozom pozłacane korony
pola mgłą krochmalą
obrusy
i firany pejzażom
z domów
postrzępionej na skraju lasu wioski
prują się cienkie nitki dymu
i przędą
ażurowy
horyzont zimy
@Małgorzata
ja również nie przepadam, zwłaszcza o jesieni. Ale jadę sobie, jadę pociągiem a tu pociąg staje w najszczerszym polu i wiersz sobie za oknem "jest". Co było robić, nie mogłem nie "ująć", bo miałem akurat wolne papierowe ramiona. Objąłem zatem.Dziękuję i pozdrawiam
My rating
My rating
My rating
My rating
@
Małgosiu,jak ty mu dajesz 6 to ja przebijam 7 gwiazdek
Lubię go , pomijając walory wiersza :)
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Nie przepadam za wierszami o porach roku, ale muszę przyznać, że ten jest świetny. Dałabym chętnie 6 gwiazdek. Pozdrawiam.Moja ocena
Piękny :)))))))))))))