Jakub
Ręce opadały, w końcu była jesień,
grzęzły marzenia i wizje w październikowym błocie.
O świcie tylko przymrozek w posągi zamieniał źdźbła trawy.
Tak było duszno i zimno. Całe karciane osiedla
układałem na żwirze, lecz niewiele wspólnego
miało to wszystko z chwiejną architekturą szczęścia.
Co dużo kryć, poobcierałem duszę
od przeciągania liny, i to z Panem Bogiem.
grzęzły marzenia i wizje w październikowym błocie.
O świcie tylko przymrozek w posągi zamieniał źdźbła trawy.
Tak było duszno i zimno. Całe karciane osiedla
układałem na żwirze, lecz niewiele wspólnego
miało to wszystko z chwiejną architekturą szczęścia.
Co dużo kryć, poobcierałem duszę
od przeciągania liny, i to z Panem Bogiem.
My rating
My rating
Moja ocena
.....hmmmm-"od przeciagania liny,i to z Panem Bogiem"-ciekawe zakończenie ,Pozdrawiam A C-J
@
Jak to w Biblii- wiele imion na jedno ;DMoja ocena
W zasadzie Izrael.My rating
My rating
My rating