Dosięgałem jagód
Nie obarczać nikogo swym smutkiem
Jestem przecież młodym zdrowym chłopakiem
Nie obrażać nikogo niepogodną stroną
Serce ciszą zasiać jak makiem
Skorą skórę skore skronie
Dłonie na mej drodze płciowej
Pociąg do uciech obyczaje rozwiązłe
Noszę dzisiaj w sobie jak ciążę
Dosięgałem jagód i piłem fiolet
Niebo skoncentrowałem w krople
Myślałem możesz Mówiłem nie możesz
widziałem wiedziałem kocham pech
Po wszystkim wokoło snuje się niepokój
W moim niepokoju czuć obecność mroku
Rozchylam wrzosy rozchylam i prędzej
We mnie jak wiatr w cierpliwe gałęzie
Prędzej czy później wyrzec się przyjemności
Uprawianej jakby na krawędzi dachu
Z obawy przed upadkiem i skręceniem karku
Z obawy przed każdym następnym. i ruchem.
Za powiekami dnia parki nocą
Latarnie na krawędziach mrużenia oczu
Drzewa nieskładnie rozkładają ręce
"Sam chciałeś już nie mieć więcej"
Nie znajomi mijają bez celu bez skutku
Natchnienia co wypychają z łóżek nocą
Strużek myśli że gdzieś osamotniony w parku
Bezpański usiadł i czeka i płacze
Znam tą nudę co w kieliszku czerwona
Znam te oczy usta ja znam te ramiona
A po moście zbudowanym między nami
Jakby w niebie dojść do siebie
Nie mogłem i dalej nie mogę
Weź się w garść weź znowu
Weź jak kiedyś potrafiłeś brać
Daj sobie uniewinnienie
Rozgrzeszenie i spokój
Daj sobie odejść Daj jemu odejść
Zwróć sercu wolność Dnie i noce ze słońcem
Chwyć w dłonie płomień co roztopi nadzieje
Przecież to Ty odszedłeś nie czujesz się wygrany?
Nie bo zostaje pytanie
Jak niezabliźnione rany
Bez odpowiedzi
Jak kochać i być kochanym?
albo chociaż jak przestać o Tobie myśleć...
Jestem przecież młodym zdrowym chłopakiem
Nie obrażać nikogo niepogodną stroną
Serce ciszą zasiać jak makiem
Skorą skórę skore skronie
Dłonie na mej drodze płciowej
Pociąg do uciech obyczaje rozwiązłe
Noszę dzisiaj w sobie jak ciążę
Dosięgałem jagód i piłem fiolet
Niebo skoncentrowałem w krople
Myślałem możesz Mówiłem nie możesz
widziałem wiedziałem kocham pech
Po wszystkim wokoło snuje się niepokój
W moim niepokoju czuć obecność mroku
Rozchylam wrzosy rozchylam i prędzej
We mnie jak wiatr w cierpliwe gałęzie
Prędzej czy później wyrzec się przyjemności
Uprawianej jakby na krawędzi dachu
Z obawy przed upadkiem i skręceniem karku
Z obawy przed każdym następnym. i ruchem.
Za powiekami dnia parki nocą
Latarnie na krawędziach mrużenia oczu
Drzewa nieskładnie rozkładają ręce
"Sam chciałeś już nie mieć więcej"
Nie znajomi mijają bez celu bez skutku
Natchnienia co wypychają z łóżek nocą
Strużek myśli że gdzieś osamotniony w parku
Bezpański usiadł i czeka i płacze
Znam tą nudę co w kieliszku czerwona
Znam te oczy usta ja znam te ramiona
A po moście zbudowanym między nami
Jakby w niebie dojść do siebie
Nie mogłem i dalej nie mogę
Weź się w garść weź znowu
Weź jak kiedyś potrafiłeś brać
Daj sobie uniewinnienie
Rozgrzeszenie i spokój
Daj sobie odejść Daj jemu odejść
Zwróć sercu wolność Dnie i noce ze słońcem
Chwyć w dłonie płomień co roztopi nadzieje
Przecież to Ty odszedłeś nie czujesz się wygrany?
Nie bo zostaje pytanie
Jak niezabliźnione rany
Bez odpowiedzi
Jak kochać i być kochanym?
albo chociaż jak przestać o Tobie myśleć...

My rating
Moja ocena
"Serce ciszą zasiać jak makiem" - bardzo ladne :)Moja ocena
Najgorsze jest to, że to co wydaje nam się najgorsze nigdy nie jest najgorsze. Najlepszego z najlepszych...SvenDo Michasia.
Jeśli zdjęcie jest prawdziwe, Michasiu, to wszystko OK.List jest sążnisty, ale odpowiedzi się nie doczekasz.
Mnie zostaje w pamieci czwarty wers pierwszej zwrotki.
Ale mam przeczucie że jeśli nastepne będą coraz krótsze to tych które zapadną w pamięć będzie coraz wiecej.
Czego życzę.