Dosyć
Tłuste, obrzydliwe, leniwe i nic nie znaczące dni.
Dosyć.
Nie tego pragnę i nie tego mi potrzeba.
Szukam tej wyższości przewracając się na mchu runa leśnego.
Pełznę jedynie przed siebie,
nie raz podnosząc głowę wzdłuż pnia drzewa
aż po jego koronę i przebijające się przez obfite w liście gałęzie,
promienie słońca.
Po chwili mrużę oczy,
opuszczam głowę i jeszcze oślepiona biegnę,
po to tylko by upaść pod krzaczkiem jagody.
A mogłabym tak normalnie stanąć w cieniu jednego z drzew,
przytrzymać się mocno i wdrapać na jego pień.
Wspinając się zaprzyjaźnić się z korą i listkami.
Mogę tyloma drzewami dostać się na porównywalną wysokość,
na każdym z nich na jakimś wygodnym listku,
kołysać się lekkimi powiewami wiatru,
pod grzecznym już słoneczkiem.
Dosyć.
Nie tego pragnę i nie tego mi potrzeba.
Szukam tej wyższości przewracając się na mchu runa leśnego.
Pełznę jedynie przed siebie,
nie raz podnosząc głowę wzdłuż pnia drzewa
aż po jego koronę i przebijające się przez obfite w liście gałęzie,
promienie słońca.
Po chwili mrużę oczy,
opuszczam głowę i jeszcze oślepiona biegnę,
po to tylko by upaść pod krzaczkiem jagody.
A mogłabym tak normalnie stanąć w cieniu jednego z drzew,
przytrzymać się mocno i wdrapać na jego pień.
Wspinając się zaprzyjaźnić się z korą i listkami.
Mogę tyloma drzewami dostać się na porównywalną wysokość,
na każdym z nich na jakimś wygodnym listku,
kołysać się lekkimi powiewami wiatru,
pod grzecznym już słoneczkiem.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating