Lot
Przecinając czyste przestworza
spoglądamy wzrokiem Guliwera
na rzadką wysypkę domów
przy nacięciach jezdni
w pofałdowanym dywanie kontynentu.
Zamknięci w metalowej łupinie orzecha
zdanej na łaskę wiatrów,
pytamy wciąż zaskoczeni,
kto dał nam skrzydła.
spoglądamy wzrokiem Guliwera
na rzadką wysypkę domów
przy nacięciach jezdni
w pofałdowanym dywanie kontynentu.
Zamknięci w metalowej łupinie orzecha
zdanej na łaskę wiatrów,
pytamy wciąż zaskoczeni,
kto dał nam skrzydła.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating