Podjadam słoneczne poziomki
Ciemno się robi i krew gęstnieje,
kolejne wyspy porzucam bez żalu,
złośliwy komar w kącie się śmieje,
a ja nie lubię komarów.
Straszno i smutno, głos uwiązł w krtani,
grzmoty nad głową puszczam mimo uszu,
sumuję bilans, zamykam stratami.
Już nic nie muszę.
I tylko czasem, gdy żal mocniej zdusi,
miotam się goniąc przylądek nadziei,
w szarą codzienność wdeptana po uszy,
chę tęczę ośmielić.
I cóż, że depczę zagony i klomby,
to nie czas, by łzy ronić gromkie.
Niosąc w posagu wór uczuć przepastny
podjadam słoneczne poziomki.
RC 7.09.2012
kolejne wyspy porzucam bez żalu,
złośliwy komar w kącie się śmieje,
a ja nie lubię komarów.
Straszno i smutno, głos uwiązł w krtani,
grzmoty nad głową puszczam mimo uszu,
sumuję bilans, zamykam stratami.
Już nic nie muszę.
I tylko czasem, gdy żal mocniej zdusi,
miotam się goniąc przylądek nadziei,
w szarą codzienność wdeptana po uszy,
chę tęczę ośmielić.
I cóż, że depczę zagony i klomby,
to nie czas, by łzy ronić gromkie.
Niosąc w posagu wór uczuć przepastny
podjadam słoneczne poziomki.
RC 7.09.2012
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Moja ocenaMy rating
My rating
My rating
My rating
My rating