Zwykły Dzień
Poranek jakich wiele w białej plamie wspomnień
Wrześniowe słońce wzeszło niespiesznie
Wiatr strącał opuszczone gniazda
Ktoś kupował chleb za rogiem dziecko witało świat
Podobno przedwcześnie
Niepozorność która w innych okolicznościach
Sprzyjałaby niepamięci
Jeszcze życie wyprzedzało śmierć
Na przekór gazetom wypadającym z rąk
I tylko chłopcy w odprasowanych mundurach
Oficerkach wypolerowanych rękawem
Maszerują przez kartki chudych podręczników
Strzepując z ramion woń farby drukarskiej
Gotowi z rozbiegu wskoczyć prosto w ogień
Omijając ślubny kobierzec i nienarodzone wnuki
Próbuję ich dostrzec z ostatniej ławki
Skulona by tylko nikt nie wywołał do odpowiedzi
Tak nagle przyszło mi się mierzyć z historią
I jak to zwykle bywa w podobnych przypadkach
Częściej przegrywać
01.09.2012 r.
Wrześniowe słońce wzeszło niespiesznie
Wiatr strącał opuszczone gniazda
Ktoś kupował chleb za rogiem dziecko witało świat
Podobno przedwcześnie
Niepozorność która w innych okolicznościach
Sprzyjałaby niepamięci
Jeszcze życie wyprzedzało śmierć
Na przekór gazetom wypadającym z rąk
I tylko chłopcy w odprasowanych mundurach
Oficerkach wypolerowanych rękawem
Maszerują przez kartki chudych podręczników
Strzepując z ramion woń farby drukarskiej
Gotowi z rozbiegu wskoczyć prosto w ogień
Omijając ślubny kobierzec i nienarodzone wnuki
Próbuję ich dostrzec z ostatniej ławki
Skulona by tylko nikt nie wywołał do odpowiedzi
Tak nagle przyszło mi się mierzyć z historią
I jak to zwykle bywa w podobnych przypadkach
Częściej przegrywać
01.09.2012 r.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Moja ocenaMy rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating