Pan Cogito Po Latach
Pan Cogito po latach nie słyszy już nic. Głos wewnętrzny to przygarbiony staruszek o wdzięcznym imieniu Alzheimer. Gdyby chociaż Liwiusz albo Tukidydes, to wybaczyłby mu wiele. Ręce odpadły od karczowania słów i spoczywają na kolanie prawej nogi. Tę, która z lubością służyła życiu, odcięto na potrzeby trofeum dla najjaśniejszej gwiazdy pop. Jeszcze czasami wiązki nerwów poderwie ból fantomowy, który jak wyżłobiony piasek, przypomina o fali. Za to uśmiech. O, ten to dopisuje. Rozpięty na trapezie między nocą a nocą nawet nie drgnie. Sztuczka się udała. Wygrana z ciemnością nie zawsze oznacza ocalenie głowy, ręki, nóg.
Wyobraźnia wypaliła się do drzazgi, która kołysze się wytwornie w kalekim oku świata.
2008 r.
Wyobraźnia wypaliła się do drzazgi, która kołysze się wytwornie w kalekim oku świata.
2008 r.
My rating
My rating
My rating
Ciekawe
Ale raczej proza.My rating
@
Stary wiersz, odnaleziony przypadkowo.