Armageddon

author:  bezecnik
5.0/5 | 11


Zaraz za opłotkami
zaczyna się Dolina Jozafata
Za głosem fletu po spękanej ziemi
podążają zastępy

Ludzie jak zwykle niczego nie świadomi
niosą koszyki piknikowe tablety i smartfony
u handlarzy nabywają pamiątki z dnia sądu
Telewizja w transmisji na żywo
informuje o imprezach towarzyszących
i drobnych incydentach

Osobnym szlakiem zwierzęta
idą parami jak do arki
tyle że nadziei w duszach brak
One zrozumiały

W kurzu przydrożnym Budda
Tłusta twarz cała drga
Zdruzgotany bo nie zdołał jeszcze
osiągnąć swej nirwany

Na drugim końcu doliny
Weles lamentuje nad Nawiami
szuka wnucząt weselnych

Tanatos niby dmucha w flet
ale mu nie wychodzi
dusi go histeryczny śmiech

Na samym przedzie Jahwe
(nie zniósłby innych bogów przed sobą)
Trójkątna twarz zakłopotana
żal mu stworzenia

Ale cóż począć słowo się rzekło
a Piotr Opoka tak rozwiązał
I nikt nie ma tu nic do powiedzenia

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
08.08.2012,  adam rem

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
07.08.2012,  renee

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
07.08.2012,  olszyna

My rating

My rating:  

My rating

My rating: