Delirium
Wiatr delikatnie strącał z dachów gołębie
w wonnych obłokach unosiły się kwiaciarki
jak lekki i przewiewny był poranek
szwędając się skopany pies
zwęszyłem samotność tej katerdy
z wyciągniętymi w niebo ramionami
trwała na pozór w niezmiennej
dziewczęcej ufności
lecz patyna na jej dachu
akcie strzelistym
zdradzała postępującą sklerozę
przez chwilę zobaczyłem
białe szczury uciekające
z jej pokładu byłem kamieniem
w jej nieuniknionych ruinach.
1976
w wonnych obłokach unosiły się kwiaciarki
jak lekki i przewiewny był poranek
szwędając się skopany pies
zwęszyłem samotność tej katerdy
z wyciągniętymi w niebo ramionami
trwała na pozór w niezmiennej
dziewczęcej ufności
lecz patyna na jej dachu
akcie strzelistym
zdradzała postępującą sklerozę
przez chwilę zobaczyłem
białe szczury uciekające
z jej pokładu byłem kamieniem
w jej nieuniknionych ruinach.
1976
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating