Innego końca świata nie będzie
Nie ma żalu, nie ma płaczu.
I poranek też nadszedł.
Zimne dłonie nie objęły torsu,
usta nie wyszeptały dwóch słów.
Nie było żalu, nie było płaczu.
I poranek też nadszedł.
Smak twych ust nie osłodził porannej kawy.
Śmiech nie zagłuszył radia.
Był smutek i żal.
I poranek też nadszedł.
Chore myśli, puste słowa.
Zimne oczy mierzą świat.
Łzy tak gorzkie, jedyną osłodą się stały.
Zimne usta, zimne dłonie, puste oczodoły.
Został cichy krzyk, głuchy trzask gdy pękło w pół
niewypowiedziane szczęście...
Na dnie butelki ukojenie, w gwiazdach odpowiedzi szukać.
Daremny trud...
I poranek też nadszedł.
I poranek też nadszedł.
Zimne dłonie nie objęły torsu,
usta nie wyszeptały dwóch słów.
Nie było żalu, nie było płaczu.
I poranek też nadszedł.
Smak twych ust nie osłodził porannej kawy.
Śmiech nie zagłuszył radia.
Był smutek i żal.
I poranek też nadszedł.
Chore myśli, puste słowa.
Zimne oczy mierzą świat.
Łzy tak gorzkie, jedyną osłodą się stały.
Zimne usta, zimne dłonie, puste oczodoły.
Został cichy krzyk, głuchy trzask gdy pękło w pół
niewypowiedziane szczęście...
Na dnie butelki ukojenie, w gwiazdach odpowiedzi szukać.
Daremny trud...
I poranek też nadszedł.

My rating
My rating
My rating