Mimochodem...
...zahaczając o szaleństwo o obliczach które trudno przewidzieć
jedynie czuć ten krwisty kęs duszy odrywany właśnie drapieżnymi
szponami tego wygłodniałego krasnoluda
szept powtarzanej modlitwy do niewiadomoczego wypełnia
betonowe bunkry odmierzonego osamotnienia
nie pomaga krzyk
gdy w proepileptycznych konwulsjach szamocze się zagubiony sens istnienia
tylko dotyk
miłosne uniesienie na poły gasi ten skowyt
nie pomaga krzyk w tej otchłani bytu w niebycie
kochać się z kimś kto nie żyje jest doprawdy szczytem obłędu
trzeba by wyskoczyć z tej niezbyt praktycznej wieży pragnień
ale tym razem sznury trzymają mocno - mocniej niż za dawnych czasów
wrzynając się boleśnie
pisałem już kiedyś: kochać i nie być kochanym cóż to za poczwara miłości
teraz pytam jak wyzwolić się z tej katorgi
wiem
wiem
są politycy psychoanalitycy i przewielebni albo magowie
pytanie wraca wcale nie zduszone
gwałcić czy być gwałconym
balans jest wciąż nieodmierzonym stanem niemożliwym do zamknięcia
w tykaniu zegara
dzwoń bezboleśnie
i tańcz bezgłośnie
śpiewaj milcząco w samotnym trwaniu nosząc bez przerwy to głupie
pytanie
dlaczego
a od chłodnych nocy mroźnych poranków
krwawiące serce zastyga w krwista grudę
jedynie czuć ten krwisty kęs duszy odrywany właśnie drapieżnymi
szponami tego wygłodniałego krasnoluda
szept powtarzanej modlitwy do niewiadomoczego wypełnia
betonowe bunkry odmierzonego osamotnienia
nie pomaga krzyk
gdy w proepileptycznych konwulsjach szamocze się zagubiony sens istnienia
tylko dotyk
miłosne uniesienie na poły gasi ten skowyt
nie pomaga krzyk w tej otchłani bytu w niebycie
kochać się z kimś kto nie żyje jest doprawdy szczytem obłędu
trzeba by wyskoczyć z tej niezbyt praktycznej wieży pragnień
ale tym razem sznury trzymają mocno - mocniej niż za dawnych czasów
wrzynając się boleśnie
pisałem już kiedyś: kochać i nie być kochanym cóż to za poczwara miłości
teraz pytam jak wyzwolić się z tej katorgi
wiem
wiem
są politycy psychoanalitycy i przewielebni albo magowie
pytanie wraca wcale nie zduszone
gwałcić czy być gwałconym
balans jest wciąż nieodmierzonym stanem niemożliwym do zamknięcia
w tykaniu zegara
dzwoń bezboleśnie
i tańcz bezgłośnie
śpiewaj milcząco w samotnym trwaniu nosząc bez przerwy to głupie
pytanie
dlaczego
a od chłodnych nocy mroźnych poranków
krwawiące serce zastyga w krwista grudę
My rating
My rating
My rating