Wdzianko od Lamentów
Moja noc się rozwarstwia, ale demony pod łóżkiem gaszą w domu wszystkie światła. Krzyk i głośny śmiech za oknem przypomina zgrzyt kół tramwaju na zakręcie.
Wychodzę na balkon porozmawiać z Bogiem. Jest moim Przyjacielem. Jest cierpliwy ponieważ wysłuchuje moich modlitw i czasami spełnia to o co proszę.
Czasami modlę się po lewej stronie skóry.
Świt poszedł na wódkę. Wróci na kacu i jak zwykle rozłoży się pod baldachimem nieba. Czy przyniesie nowe?
Ludzie powiadają, że kocha się i nienawidzi tak samo. To jedna esencja. Myślę, że są kretynami. Jak to ta sama esencja? Spróbuj do herbaty pomylić cukier z solą. Czyż nie wyglądają identycznie? A teraz spróbuj swojej kawy czy herbaty...
Jest czwarta nad ranem. Nie śpię. Moje zmysły pozbawione znaków przestankowych, próbują wciskać mi swój idiotyczny monolog, który w wykonaniu sztucznej inteligencji, brzmi jakby koń sikał na rozgrzaną blachę.
Tabletki przestają działać. Kołdra zaczyna parzyć. Ale to nie jej wina. To cztery koty ułożyły się idealnie w naszym łóżku. Sprawiedliwie. Dwa są na moich kolanach a dwa na brzuchu mojej Beti.
Rąbek księżyca wpadający przez okno, przypomina tłustą plamę. Niczym owad rozpłaszczony na szybie samochodu kierowcy, który w uszach słyszy "U drzwi Twoich stoję Panie".
Nie śpię. Może najprościej byłoby wyskoczyć z piątego piętra? Bez parasola czy cudnego wdzianka, które dostałem od naszych Lamentów. Stać się pogardą wobec własnej bezsenności. Albo jak skrzypek, nastroić się jak struny na nadchodzący flegmatycznie świt?
Może...
Wychodzę na balkon porozmawiać z Bogiem. Jest moim Przyjacielem. Jest cierpliwy ponieważ wysłuchuje moich modlitw i czasami spełnia to o co proszę.
Czasami modlę się po lewej stronie skóry.
Świt poszedł na wódkę. Wróci na kacu i jak zwykle rozłoży się pod baldachimem nieba. Czy przyniesie nowe?
Ludzie powiadają, że kocha się i nienawidzi tak samo. To jedna esencja. Myślę, że są kretynami. Jak to ta sama esencja? Spróbuj do herbaty pomylić cukier z solą. Czyż nie wyglądają identycznie? A teraz spróbuj swojej kawy czy herbaty...
Jest czwarta nad ranem. Nie śpię. Moje zmysły pozbawione znaków przestankowych, próbują wciskać mi swój idiotyczny monolog, który w wykonaniu sztucznej inteligencji, brzmi jakby koń sikał na rozgrzaną blachę.
Tabletki przestają działać. Kołdra zaczyna parzyć. Ale to nie jej wina. To cztery koty ułożyły się idealnie w naszym łóżku. Sprawiedliwie. Dwa są na moich kolanach a dwa na brzuchu mojej Beti.
Rąbek księżyca wpadający przez okno, przypomina tłustą plamę. Niczym owad rozpłaszczony na szybie samochodu kierowcy, który w uszach słyszy "U drzwi Twoich stoję Panie".
Nie śpię. Może najprościej byłoby wyskoczyć z piątego piętra? Bez parasola czy cudnego wdzianka, które dostałem od naszych Lamentów. Stać się pogardą wobec własnej bezsenności. Albo jak skrzypek, nastroić się jak struny na nadchodzący flegmatycznie świt?
Może...

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating