Gra
A ja jestem na Mount Everest,
całkiem przypadkiem
i nie z własnej woli.
Idąc mijam uśpione w lodzie ciała,
Boże, jak im musi być zimno.
I górki zmarzniętych fekaliów,
defekacją bowiem niektórzy czcili zwycięstwo.
A ja stąpam jak baletnica przez wiatr
i mróz, patrzę oczami duszy
czyli ciała astralnego,
nie daj Boże, żeby to się kiedyś rozmroziło.
Jestem tu, bo nie było miejsca
dla mojego udręczenia.
Amazonka mego serca
odmawia przyjęcia pokarmu,
życzliwie podanej ręki i uśmiechu
od przypadkowych spotkanych.
I popada w coraz większą anoreksję
w szponach syndromu sztokholmskiego,
obroży kolczastej bojowej.
Nikomu nie pozwala jej zdjąć,
bo umarli ci, co znali zaklęcie.
O, jakże mi cię żal, piękna wojowniczko.
Ale musisz zostać w krainie lodu,
bo nie ma dla ciebie miejsca.
Tak już jest,
skrzywdzeni nie podlegają resocjalizacji,
źle rokują.
Wyspa Świętej Heleny nie dla nich.
całkiem przypadkiem
i nie z własnej woli.
Idąc mijam uśpione w lodzie ciała,
Boże, jak im musi być zimno.
I górki zmarzniętych fekaliów,
defekacją bowiem niektórzy czcili zwycięstwo.
A ja stąpam jak baletnica przez wiatr
i mróz, patrzę oczami duszy
czyli ciała astralnego,
nie daj Boże, żeby to się kiedyś rozmroziło.
Jestem tu, bo nie było miejsca
dla mojego udręczenia.
Amazonka mego serca
odmawia przyjęcia pokarmu,
życzliwie podanej ręki i uśmiechu
od przypadkowych spotkanych.
I popada w coraz większą anoreksję
w szponach syndromu sztokholmskiego,
obroży kolczastej bojowej.
Nikomu nie pozwala jej zdjąć,
bo umarli ci, co znali zaklęcie.
O, jakże mi cię żal, piękna wojowniczko.
Ale musisz zostać w krainie lodu,
bo nie ma dla ciebie miejsca.
Tak już jest,
skrzywdzeni nie podlegają resocjalizacji,
źle rokują.
Wyspa Świętej Heleny nie dla nich.

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating