Przepraszam

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 3


Każdy krok zbliża do Jeruzalem pełni
aczkolwiek są rany niegojące się krępym westchnieniem
to
dotyk ustawy prawnej świata przedstawionego
w podmiocie lat nie byłych
Jeśliby tak zerwać wstęgę Mobiusa
i kasztany przyrządzić po francusku, port zatoki sakramentu

któż zechce się wspinać na wzgórki twego ciała
w sposób dozwolony poza mną?

u podstaw dnia i nocy leżą łzy czyste, które się nie przenikają?

któż jeśli nie poseł w sejmie oddechów?

a miesiące zderzone tą samą liczbą dni
zimą rzewnych spod znaku zodiaku Strzelca,

który swym łukiem przeszywa tęczę
mając grymas bycia aktorem Nieba

na scenie Miliarda złotych koron
w świecie bez słowa

i mody na obligacje prawd z ust do ust
przygarnianych dla lepszej

wspólnoty Narodów herbu
za drzwiami gardło z milczeniem miłości
i dłonie z krzykiem kreda prawdy

w aptece z imionami bez recept na swoich świętych



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: