1992

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 2


W roztworze życia utopiłem westchnienie krępej śmierci.
Patrzy na mnie, woła mnie, lukruje usta domniemaniem, z chwiejnymi oczyma boi się życia –
Życie za życie. Śmierć za śmierć – rzekłem – puszczam trumny na morskich falach.

Ukryłem w mieście swój krzyk, by zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny…
Na odrzwiach bramy ten napis się czyta. Bandyci białych wierszy śledzą obfite połowy z literackich domów kurtuazji. A w nich skryta tęsknota, których słoje wypełnione manną łez do lat przeminęłych w konturze Separatystycznych Republik Szczęścia.

Jestem synem ognia. Jestem synem tego Kraju. Jestem synem mojego Taty –
Zaczął Kropką nad Ypsilonem, a skończył w Rovigo, zachowałem się jednak przyzwoicie.
Poprzysięgam równoważnię snów na szali zbawczej myśli. Głodnych natchnień rozdaje kary –nie łódź się ucieczką, mój prywatny wywiad dotrze nawet do twych ud.

Kontynuującej zesłanie w głąb wiersza znów spadam z jego wysokości. Cwałuję wraz z orężem Armii Niebieskiej. Mam w sobie wysiłek ostateczny i pierwotny grzech, który przeczy Uniesieniu!

Zakochałem się! To pogłoska z krwi, kości i metafory.

Zachowując jedynie tę bezpieczną równowagę odpalam torpedy gniewu Prawdziwej Poezji.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating: