Wśród polnych kwiatów
W letniej zieleni błękitem skąpanej
tam, gdzie rzeczułka rozkłada ramiona,
stałam bez ruchu, ze snu wybudzona,
kiedy przybiegłeś z chabrami nad ranem.
Perlistość rosy łzami się mieniąca,
w odbiciu nieba łąki malowała.
A pośród maków koniczyna mała,
podszczypywała psotnego zająca.
Po środku pola cytrynek złocisty
przysiadł na maku wsłuchany w szum wiatru.
Myślał, że zdoła dokonać wyboru,
komu dostarczyć zakochane listy.
W takim klimacie zadałam pytanie:
czemuż mój miły wymachujesz dłonią?
Czyżbym nie była twoją wymarzoną,
przeto zebrałeś łzy leżące w trawie?
Kimże Ci jestem? Ulotnością chwili,
w której dotknąłeś ust niepokalanych?
A może liściem kojącym mgieł rany,
kiedy w spojrzeniu dąb stary się chyli?
I nawet zioła się zastanawiają,
skąd są pieszczoty, którymi mnie raczysz
tuląc promienie skrzydłobarwnej tęczy,
zaklętej w deszczu będącym mimozą.
Nazbyt za wiele rozpalonych zmysłów
zwiędło przed czasem w brzmieniu cykad świerszczy.
Choć będę tęsknić – byłeś moim pierwszym –
odejdę w ciszę, gdy ruszysz na połów.
Te wszystkie kwiaty zerwane na łące
uwiecznię w wierszu o zapachu lata,
na krańcu wspomnień, które sen oplata
i będę czekać tam, gdzie gwiazd tysiące.
Kasia Dominik
tam, gdzie rzeczułka rozkłada ramiona,
stałam bez ruchu, ze snu wybudzona,
kiedy przybiegłeś z chabrami nad ranem.
Perlistość rosy łzami się mieniąca,
w odbiciu nieba łąki malowała.
A pośród maków koniczyna mała,
podszczypywała psotnego zająca.
Po środku pola cytrynek złocisty
przysiadł na maku wsłuchany w szum wiatru.
Myślał, że zdoła dokonać wyboru,
komu dostarczyć zakochane listy.
W takim klimacie zadałam pytanie:
czemuż mój miły wymachujesz dłonią?
Czyżbym nie była twoją wymarzoną,
przeto zebrałeś łzy leżące w trawie?
Kimże Ci jestem? Ulotnością chwili,
w której dotknąłeś ust niepokalanych?
A może liściem kojącym mgieł rany,
kiedy w spojrzeniu dąb stary się chyli?
I nawet zioła się zastanawiają,
skąd są pieszczoty, którymi mnie raczysz
tuląc promienie skrzydłobarwnej tęczy,
zaklętej w deszczu będącym mimozą.
Nazbyt za wiele rozpalonych zmysłów
zwiędło przed czasem w brzmieniu cykad świerszczy.
Choć będę tęsknić – byłeś moim pierwszym –
odejdę w ciszę, gdy ruszysz na połów.
Te wszystkie kwiaty zerwane na łące
uwiecznię w wierszu o zapachu lata,
na krańcu wspomnień, które sen oplata
i będę czekać tam, gdzie gwiazd tysiące.
Kasia Dominik

My rating
My rating