Dziś to nadzieja na jutro
W etui czasu ukrywam wspomnienia,
które straciłam, kiedy słońce zgasło,
a tęskność córki nie do ujarzmienia,
spowiła niebo wyszarpane gwiazdom.
Kiedyś byłyśmy przepełnione szczęściem,
beztroską życia pachnącego domem.
Gdy ciernie róży kłuły coraz częściej,
nastały chwile krzyżem naznaczone.
Perlistość zorzy znikła za zakrętem
sekund z matulą tulącą do serca.
Odosobniona, nie czując, że jestem,
przestałam marzyć, by snów nie uśmiercać.
Nie dla nas były łąki rozkwiecone,
zielone lasy i rwące potoki.
Dla mnie cierpienie – znicz, który zapłonie,
zaś dla mateńki ból straty głęboki.
Jednak błysnęło światełko w tunelu,
promienny uśmiech zajaśniał na twarzy.
Mętne spojrzenie martwe dawno temu,
wskrzesiła wiara bez krwotocznej skazy.
Matczyna miłość pokonała wroga,
łzy zasypując w mogile przeszłości.
Teraz znów razem tam, gdzie radość mnoga,
świt podziwiamy, w którym błękit gości.
Kasia Dominik
które straciłam, kiedy słońce zgasło,
a tęskność córki nie do ujarzmienia,
spowiła niebo wyszarpane gwiazdom.
Kiedyś byłyśmy przepełnione szczęściem,
beztroską życia pachnącego domem.
Gdy ciernie róży kłuły coraz częściej,
nastały chwile krzyżem naznaczone.
Perlistość zorzy znikła za zakrętem
sekund z matulą tulącą do serca.
Odosobniona, nie czując, że jestem,
przestałam marzyć, by snów nie uśmiercać.
Nie dla nas były łąki rozkwiecone,
zielone lasy i rwące potoki.
Dla mnie cierpienie – znicz, który zapłonie,
zaś dla mateńki ból straty głęboki.
Jednak błysnęło światełko w tunelu,
promienny uśmiech zajaśniał na twarzy.
Mętne spojrzenie martwe dawno temu,
wskrzesiła wiara bez krwotocznej skazy.
Matczyna miłość pokonała wroga,
łzy zasypując w mogile przeszłości.
Teraz znów razem tam, gdzie radość mnoga,
świt podziwiamy, w którym błękit gości.
Kasia Dominik

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating