Nieruchomości Słów Natchnionych
Spodziewałbym się pokoju i wojny w kraju cierpiącego za miliony
Spodziewałbym się wiatru w dzień czysty, uzurpatorzy obłoków wiedzy kabalistycznej
Poprzysięgłem zeszłego rodzaju klechdę i Rajch wspomnień
o rumieńcu syren Miasta Łez błekitnych nad rwącą rzeką żalu
Spodziewałbym się miłości i spodziewałbym się jej braku
Spodziewałbym się zesłania do kołchozu myśli czystej na twym ramieniu udaremnionego zbliżenia
Spodziewałbym się echa drogi i do niej furtki niebyłej
Spodziewałbym się pewności w wahaniu
Spodziewałbym się dumy w hańbie, bo mieliście do wyboru czuć albo mieć
Spodziewałbym się prawdy nad prawdą i kłamstwa aliści za kłamstwem
zaćmienia w dzień Początku Świata i licytacji dusz na jego końcu objawienia Prawd
Spodziewałbym się spojrzeń w oczy i muśnięć warg zza piątej strony świata
Spodziewałbym się Ciebie – kluczowa postaci mej bajki
Spodziewałbym się ust głodnych wyczekania i dłoni łakomych dotykania w chwili kurtuazji padających glos
Spodziewałbym się pasji Don-Juana, pasji Chrystusa, pasji Nietzsche’go
sobie nie żałuję poza wiarą w doskonałą połowę Ciebie
A czy spodziewasz się dystychu ze remedium Antyku myśli?
A czy spodziewasz się Renesansu peregrynacji dusz, które już wróżą czasy nowe, choć tym samym palcem jurydyka splątane?
A czy spodziewasz się surrealnego głosu zza Drugiej Przestrzeni kurhanu?
A choćby w całym zamieci dostatku spodziewałbym się podróży w Kosmos i zatrzymania Perseidów
Czy wybaczysz mi tego czego bym się spodziewał? Toż dar!
Nie spodziewałbym się zbawienia
Spodziewałbym się wiatru w dzień czysty, uzurpatorzy obłoków wiedzy kabalistycznej
Poprzysięgłem zeszłego rodzaju klechdę i Rajch wspomnień
o rumieńcu syren Miasta Łez błekitnych nad rwącą rzeką żalu
Spodziewałbym się miłości i spodziewałbym się jej braku
Spodziewałbym się zesłania do kołchozu myśli czystej na twym ramieniu udaremnionego zbliżenia
Spodziewałbym się echa drogi i do niej furtki niebyłej
Spodziewałbym się pewności w wahaniu
Spodziewałbym się dumy w hańbie, bo mieliście do wyboru czuć albo mieć
Spodziewałbym się prawdy nad prawdą i kłamstwa aliści za kłamstwem
zaćmienia w dzień Początku Świata i licytacji dusz na jego końcu objawienia Prawd
Spodziewałbym się spojrzeń w oczy i muśnięć warg zza piątej strony świata
Spodziewałbym się Ciebie – kluczowa postaci mej bajki
Spodziewałbym się ust głodnych wyczekania i dłoni łakomych dotykania w chwili kurtuazji padających glos
Spodziewałbym się pasji Don-Juana, pasji Chrystusa, pasji Nietzsche’go
sobie nie żałuję poza wiarą w doskonałą połowę Ciebie
A czy spodziewasz się dystychu ze remedium Antyku myśli?
A czy spodziewasz się Renesansu peregrynacji dusz, które już wróżą czasy nowe, choć tym samym palcem jurydyka splątane?
A czy spodziewasz się surrealnego głosu zza Drugiej Przestrzeni kurhanu?
A choćby w całym zamieci dostatku spodziewałbym się podróży w Kosmos i zatrzymania Perseidów
Czy wybaczysz mi tego czego bym się spodziewał? Toż dar!
Nie spodziewałbym się zbawienia
My rating
My rating
My rating
My rating