Światło na krańcach świata

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 3


I znów tyle sestyn spisanych nadaremno.
Mam te lichą przenośnię
w mocy rzutu twego cienia na mnie.
Mam tę wielką dosłowność
w bezsilnej zamieci słów twego uchodzenia z życiem

kiedy trafiasz we mnie pociskiem
ziemia-powietrze balistycznym.

Na styku granic naszych girland oddechów
półprawd, półkłamstw,
półjaw, pół-żyć
w teatralnej sali z majestatycznym sklepieniem –
uszytym na potrzeby napaści

dwojga dusz spragnionych siebie:
ust skazanych na dotykanie
serc na oddanie
dłoni na czekanie
ciał na wahanie

a szeptów na niedocieranie.
(Jednak na siebie skazanych odwiecznym prawem szczęścia)
Ścieram się z tobą na pograniczu

tutaj i teraz, a tam i kiedyś
będzie jeszcze jutro:

pomimo braku znaków widzialnych.
Będzie jeszcze jutro:
pomimo braku znaków słyszalnych.
Będzie jeszcze jutro:
pomimo braku odczucia wiary,

gdyż ufam wieczności zdobytej brawami,

w płaszczu z miłości o przetrwaniu
na zimę i na lato w polo

kiedy płaczą zestroje akcentów
i łkają stopy pod jedną banderą

wiedzione blaskiem sutych latarń,

w których stoimy bezczelnie -

piękni.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: