Gorzałka u Wróżki
Dzisiaj jakieś chęci miałem
by się napić z kimś gorzałę.
Pomyślałem o sąsiadce,
co jest wróżką w mojej klatce.
Dziwne rzeczy ona wie.
Czasem poratuje mnie.
Tylko muszę kupić wódkę,
a najlepiej piołunówkę.
Więc skoczyłem do sklepiku
i kupiłem wódki dwie.
Jedna może być za mało.
Na historię o mnie,
którą się od pani dowiem.
Zapukałem aż trzy razy,
bo tak sobie życzy wróżka.
Otworzyła drzwi z mieszkania
i wpuściła mnie staruszka.
- Czego życzysz sobie Panie? -
zapytała mnie łaskawie.
- Może Wróżka mi dziś powie,
co w przyszłości mnie się stanie?
Najpierw wzrokiem oszalałym,
prześwietliła w szkle głębinę.
Rozstawiła po kielichu
i polała butelczynę.
Potem wzniosła toast mały.
- Za tych wszystkich ludzi w Polsce,
by się oni nie poddali!
By zarazę pokonali!
Więc ja też wzniosłem kieliszek
i wypiłem za jej toast.
A staruszka z zębem jednym
krzywi usta w uśmiech wredny.
Potem palcem swoim chudym
w mym kielichu zanurzyła.
Resztki wódki co znalazła,
na swój język położyła.
- Dobrym Panie jesteś człekiem.
Czeka na Ciebie nagroda.
Będziesz wiódł szczęśliwe życie,
W Twoich żyłach krew. Nie woda.
Co oznaczać mogą słowa,
chyba każdy się domyśli.
Absynt znowu się tam polał
i rozplątał język wieszczki.
Ależ opowieści snuje,
Och! Me serce się raduje.
Będę wiódł alkowe życie,
Z sąsiadkami w dobrobycie.
Najpierw pękła połóweczka,
przepowiedni jej słuchałem.
Przyszła kolej na tą drugą.
Po niej słabo już widziałem.
Absynt spustoszenie zrobił.
Jak ogromny Thora młot.
Padłem nie wiem nawet kiedy.
Jak skaczący z dachu nielot.
Obudziłem się o brzasku.
Ktoś się do mnie tulił mocno.
Byłem jak ptaszek w potrzasku,
w jednym łóżku. Razem z wróżką,
z jednym zębem tą staruszką.
by się napić z kimś gorzałę.
Pomyślałem o sąsiadce,
co jest wróżką w mojej klatce.
Dziwne rzeczy ona wie.
Czasem poratuje mnie.
Tylko muszę kupić wódkę,
a najlepiej piołunówkę.
Więc skoczyłem do sklepiku
i kupiłem wódki dwie.
Jedna może być za mało.
Na historię o mnie,
którą się od pani dowiem.
Zapukałem aż trzy razy,
bo tak sobie życzy wróżka.
Otworzyła drzwi z mieszkania
i wpuściła mnie staruszka.
- Czego życzysz sobie Panie? -
zapytała mnie łaskawie.
- Może Wróżka mi dziś powie,
co w przyszłości mnie się stanie?
Najpierw wzrokiem oszalałym,
prześwietliła w szkle głębinę.
Rozstawiła po kielichu
i polała butelczynę.
Potem wzniosła toast mały.
- Za tych wszystkich ludzi w Polsce,
by się oni nie poddali!
By zarazę pokonali!
Więc ja też wzniosłem kieliszek
i wypiłem za jej toast.
A staruszka z zębem jednym
krzywi usta w uśmiech wredny.
Potem palcem swoim chudym
w mym kielichu zanurzyła.
Resztki wódki co znalazła,
na swój język położyła.
- Dobrym Panie jesteś człekiem.
Czeka na Ciebie nagroda.
Będziesz wiódł szczęśliwe życie,
W Twoich żyłach krew. Nie woda.
Co oznaczać mogą słowa,
chyba każdy się domyśli.
Absynt znowu się tam polał
i rozplątał język wieszczki.
Ależ opowieści snuje,
Och! Me serce się raduje.
Będę wiódł alkowe życie,
Z sąsiadkami w dobrobycie.
Najpierw pękła połóweczka,
przepowiedni jej słuchałem.
Przyszła kolej na tą drugą.
Po niej słabo już widziałem.
Absynt spustoszenie zrobił.
Jak ogromny Thora młot.
Padłem nie wiem nawet kiedy.
Jak skaczący z dachu nielot.
Obudziłem się o brzasku.
Ktoś się do mnie tulił mocno.
Byłem jak ptaszek w potrzasku,
w jednym łóżku. Razem z wróżką,
z jednym zębem tą staruszką.
My rating