Unoszę brew zbawienia

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 5


Upiłem westchnienie kurzem pełni
zrywam z pełną kulturą, by odkupić wielkie czyny
buduję na skale dom z wiecznym ciepłem

naszkicuję odlew okoliczności zadłużonych serc
zasługujesz na sztukę z wolnego świata,
gdyż znaczę dla Zachodu tyle, co Einstein dla Fizyki

nie ma nic ponadto
nie mam nic ponadto
nie wiedzący a wiedzący wszystko zarazem
bowiem nowie - stulecie genealogii dusz syreny alarmowe

dla rajchu wspomnień

jednodniowe sny
wieloletnie zbawienia
rozdane bieguny magnetyczne,
które zawsze się przyciągają

w ludziach, którzy sprzedali wartości
wolą wsi jest uciec w pył
obligacje z wertykalnych spojrzeń
i prawo moralne pode mną
a niebo gwieździste nade mną
nad państwem bez pożegnania
mus czasowych złorzeczeń

to norma dla skurwysynów, którzy budują związek
bez przyczyny i umierają bez rutyny

zaczynając swe westchnienie od morza
przechodząc przez nie w jedną sytą, paralelną noc
przelewając ocean łyżeczką

w domu o rodzaju grupy krwi
kredytowa brew unosi dym z komina

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: