Ten i ów poetą
Bywają tacy,
choć sporadycznie,
poniekąd plus minus – mniejsza ile,
omnibusy z oślej ławki, którzy
śmią zwać się wcieleniem anioła
spod zdechłej gwiazdy.
Myślą na upartego,
że znają, że wiedzą, że w pewnej mierze
stąd dotąd jest długości tyle samo,
ile ma krok milowy od dziury
do płotu.
Kompost liter
ignorancko nazywają poezją.
Białość kartki zalewają ecie-pecie,
kalecząc czystość języka.
A ja umywam ręce od perfidii tych,
za których nie poświadczy nawet piekło.
Kasia Dominik
choć sporadycznie,
poniekąd plus minus – mniejsza ile,
omnibusy z oślej ławki, którzy
śmią zwać się wcieleniem anioła
spod zdechłej gwiazdy.
Myślą na upartego,
że znają, że wiedzą, że w pewnej mierze
stąd dotąd jest długości tyle samo,
ile ma krok milowy od dziury
do płotu.
Kompost liter
ignorancko nazywają poezją.
Białość kartki zalewają ecie-pecie,
kalecząc czystość języka.
A ja umywam ręce od perfidii tych,
za których nie poświadczy nawet piekło.
Kasia Dominik

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating