Wiatr
Przychodzi, nie wiadomo skąd.
Odchodzi, nie wiadomo gdzie.
Choć słychać jego szum, gdy zbliża się.
Nieraz stąpa cicho tak, jak zasiał mak.
To wiatr! Zywiołów brat!
Niewidzialny, pracowity gość.
Czasem robi coś na złość.
Najpierw cicho w drzewo puka,
w sień zagląda, w okna kuka.
Niewidocznie gdzieś przykuca,
mchem się bawi, liść podrzuca.
Leciuteńko sad omiata,
goni wróble, trawę splata.
Podsłuchuje w polu ptaki
i kołysze do snu maki.
Potem z hukiem wpada tak,
że aż strach.Ten wiatr.
Zywiołów brat.
Niewidzialny, tajemniczy gość.
Solidnie daje w kość.
Tańczy w liściach z jemiołami,
drzewa zrywa z konarami.
Robi zamęt na ulicy,
psuje dach tej kamienicy.
To przy sianie się zakręci,
to, pomimo szczerych chęci
zwali płot, połamie drwa
i na szczeblach płotu gra.
A to chmury poprzegania,
a to w deszczu zrobi pranie.
Wzburzy morze, fale zrywa
i po falach sobie pływa.
Pląsa w górach, wyje w lesie
lub po stokach echo niesie.
Teraz hula po ogrodzie,
i zatacza krąg na wodzie.
Niewidzialny, pracowity gość.
Pracuje jak na złość.
Czasem, gdy humor ma,
rzewne pieśni gra.
Najpierw cicho intonuje,
stroi nuty, tekst studiuje.
I wsłuchuje się w melodię
uciszony, zawieszony niby
na odchodnym.
Po czym hymn zaczyna nowy,
cichy, senny i jesienny.
Delikatny, urokliwy,
raz subtelny, raz leniwy.
To na żarty leciuteńko
jarzębinę leśną głaszcze.
To nadaje ton mocniejszy
pieszcząc chaszcze.
Dźwięczne nuty stroi dumnie,
wrzosom, świerkom
Tak jak umie.
I zastyga czar muzyki
doskonałej,
do jesieni dostrojonej
tak dojrzałej.
A za chwilę dom zaśmieca,
wydmuchuje iskry z pieca,
strąca kwiaty z doniczkami,
wyje w murze szczelinami.
A gdy wpadnie na podwórze
to przegoni psa. Taki wigor ma!
Wedrze się do dziupli w drzewie,
w rowie hula, pląsa w gniewie
i na listkach wierzby gra.
Potem jeszcze zawiruje,
a gdy świat mu zawtóruje,
poobija gruszki w sadzie,
sień zaśmieci i w nieładzie
pozostawi tak. A jak!
I zawyje jak na złość.
Niewidzialny, tajemniczy gość.
Teraz smutkiem w duszy łka
ten wiatr. Zywiołów brat.
I odchodzi cicho tak,
jak zasiał mak.
Odchodzi, nie wiadomo gdzie.
Choć słychać jego szum, gdy zbliża się.
Nieraz stąpa cicho tak, jak zasiał mak.
To wiatr! Zywiołów brat!
Niewidzialny, pracowity gość.
Czasem robi coś na złość.
Najpierw cicho w drzewo puka,
w sień zagląda, w okna kuka.
Niewidocznie gdzieś przykuca,
mchem się bawi, liść podrzuca.
Leciuteńko sad omiata,
goni wróble, trawę splata.
Podsłuchuje w polu ptaki
i kołysze do snu maki.
Potem z hukiem wpada tak,
że aż strach.Ten wiatr.
Zywiołów brat.
Niewidzialny, tajemniczy gość.
Solidnie daje w kość.
Tańczy w liściach z jemiołami,
drzewa zrywa z konarami.
Robi zamęt na ulicy,
psuje dach tej kamienicy.
To przy sianie się zakręci,
to, pomimo szczerych chęci
zwali płot, połamie drwa
i na szczeblach płotu gra.
A to chmury poprzegania,
a to w deszczu zrobi pranie.
Wzburzy morze, fale zrywa
i po falach sobie pływa.
Pląsa w górach, wyje w lesie
lub po stokach echo niesie.
Teraz hula po ogrodzie,
i zatacza krąg na wodzie.
Niewidzialny, pracowity gość.
Pracuje jak na złość.
Czasem, gdy humor ma,
rzewne pieśni gra.
Najpierw cicho intonuje,
stroi nuty, tekst studiuje.
I wsłuchuje się w melodię
uciszony, zawieszony niby
na odchodnym.
Po czym hymn zaczyna nowy,
cichy, senny i jesienny.
Delikatny, urokliwy,
raz subtelny, raz leniwy.
To na żarty leciuteńko
jarzębinę leśną głaszcze.
To nadaje ton mocniejszy
pieszcząc chaszcze.
Dźwięczne nuty stroi dumnie,
wrzosom, świerkom
Tak jak umie.
I zastyga czar muzyki
doskonałej,
do jesieni dostrojonej
tak dojrzałej.
A za chwilę dom zaśmieca,
wydmuchuje iskry z pieca,
strąca kwiaty z doniczkami,
wyje w murze szczelinami.
A gdy wpadnie na podwórze
to przegoni psa. Taki wigor ma!
Wedrze się do dziupli w drzewie,
w rowie hula, pląsa w gniewie
i na listkach wierzby gra.
Potem jeszcze zawiruje,
a gdy świat mu zawtóruje,
poobija gruszki w sadzie,
sień zaśmieci i w nieładzie
pozostawi tak. A jak!
I zawyje jak na złość.
Niewidzialny, tajemniczy gość.
Teraz smutkiem w duszy łka
ten wiatr. Zywiołów brat.
I odchodzi cicho tak,
jak zasiał mak.
My rating
My rating
Moja ocena
ciekawie dobrane słowa , wiersz na poziomie poetów sprzed lat, takie miałem wrażenie czytającMoja ocena
a puść jeszcze przy recytacji nastrojową muzykę...My rating
My rating
Moja ocena
to się praktycznieczyta samo ;)
melodyjne kołyszące
kojące...
My rating
Moja ocena
doskonały rytm wiersza...czuje się ten powiew wiatruMoja ocena
Czytam po raz trzeci i wyjść z podziwu nie mogę.Przepięknie opowiedziane.
My rating