Dialog IV

author:  Tomasz Nowacki
5.0/5 | 11


(Scenka w Muzeum Sztuki Nowoczesnej – oboje zwiedzają i podziwiają eksponaty – w tle mężczyzna obserwujący ich oboje)

On:
Popatrz!

Ona:
?

On:
Błotnik!

Ona:
Jaki błotnik?

On:
Od Syrenki 104.

Ona:
Wiesz co, ty jesteś jednak strasznym ignorantem… albo kiepskim żartownisiem. Poparz, przecież to jest transcendentalny przekaz uczucia, jakim Eros obdarzył przez przypadek Psyche, surrealistyczna trawestacja pożądania i jednocześnie ciekawości – chęci zapalenia symbolicznego kaganka, rozświetlającego jej miłość do niego. Jednocześnie – spójrz na ten ostro wygięty, czerwony róg w kształcie łuczywa, z którego końca kapie, jak krew, czerwona oliwa – przecież to oczywiste! Oto nagły i ostry koniec ich miłości – rozgrzana do wrzenia oliwa – budzi Erosa, a ten, dotrzymując ostrzeżenia umyka z jej życia na zawsze…

On:
No ale to jest zrobione z błotnika. I ja wcale nie widzę tu żadnej miłości ani żadnego łuczywa czy kaganka, tylko wręcz literalną metafrazę centralnego przywalenia w zwykłą latarnię uliczną! Dostrzegam tu również zwykłą materialną próbę nieudolnego wyklepania niniejszego błotnika za pomocą kauczukowego młotka. Spójrz na to nagłe, ostre i krwawe wygięcie. W tym właśnie miejscu blacharz musiał pieprznąć się w palec – stąd ten krwawy ślad. Jak można taki szmelc nazywać sztuką? To jakiś cyrk. Ciekawym cóż to za pajac jest autorem tego badziewia…

Ona:
(ledwie powstrzymując śmiech szepce)
Piotr, ciszej…

On (nakręcony):
Co ciszej, co ciszej? Przecież to trzeba nagłośnić, żeby ludzie uważali na oszustów, wyciągających forsę od naiwniaczków takich jak my… Czekaj tu jest napisane… Arkadiusz Krzyczaczewski… Jeju, jaki palant to musi być

Podchodzi mężczyzna obserwujący ich z głębi sali (nie słyszał treści rozmowy, tylko podniesione głosy)

Mężczyzna:
Proszę państwa, widzę, że zainteresował państwa ten eksponat, ale jednak bardzo proszę ciszej, proszę poskromić troszkę entuzjazm – w końcu znajdujecie się, państwo, w świątyni sztuki…

On (zwracając się do mężczyzny):
Proszę pana – niech pan spojrzy – no niech pan sam powie, niech pan powie mojej żonie, co ta figura może sobą przedstawiać, bo nie chce mi uwierzyć. I niech pan przyzna któż mógł coś takiego wymyślić!?

Mężczyzna (zwracając się do niej):
Och, szanowna pani, przecież tu jest jasny przekaz, to jest transcendentalne wyobrażenie uczucia, jakim Eros obdarzył przez przypadek Psyche, surrealistyczna trawestacja pożądania i jednocześnie ciekawości – chęci zapalenia symbolicznego kaganka, rozświetlającego jej miłość do niego. Jednocześnie – proszę spojrzeć na ten ostro wygięty, czerwony róg w kształcie łuczywa, z którego końca kapie, jak krew, czerwona oliwa – przecież to oczywiste! Oto nagły i ostry koniec ich miłości – rozgrzana do wrzenia kropla oliwy, kapiąc mu na nagi tors – budzi Erosa, a ten, dotrzymując ostrzeżenia umyka z jej życia na zawsze…
Bardzo mi miło państwa poznać. Jestem Arkadiusz Krzyczaczewski – autor…



On i ona (chórem, zaskoczeni):
Pan!?

Ona (jąkając się):
M.. mm. miiło mi – Zosia.

On:
(nie tracąc rezonu)
Wspaniałe, przepiękne, cóż za wyczucie, jakież niesamowite uchwycenie chwili, ileż ponadczasowych metafor! Szczerze panu gratuluję. Słyszałem zresztą wiele pozytywnych opinii o panu jako artyście i pańskich dziełach. Nazywam się Piotr, jestem ogromnie zaszczycony, mogąc poznać samego pana Krzyczaczewskiego, zaprawdę to niesamowite, nikt mi nie uwierzy, czy mógłbym pana prosić o autograf?

Ona (cały czas milczy ze spuszczonym wzrokiem, mocno zarumieniona)

Mężczyzna:
Ależ oczywiście, tylko nie mam kartki ani długopisu, może pan…? Mówi Pan, że zna moje dzieła, wszystkie trzy? Ach jak mi niezmiernie miło – to jest ostatnie – trzecie z kolei…

On:
Ależ oczywiście (wyciąga z kieszeni długopis i podaje artyście), czy mógłby pan nieco… (szuka kartki, notesu po kieszeniach, nie może znaleźć) …czy mógłby łaskawy pan zdradzić… (w końcu znajduje nieco pogniecioną chusteczkę higieniczną i podaje do podpisu)… , uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić nieco z techniki swojego wspaniałego warsztatu? Jak uzyskał pan tak zaskakujący efekt?

Mężczyzna (końcami palców, strzepując rozwija podana chusteczkę):
Och, to dzieło zawdzięczam troszkę przypadkowi…

On:
Taak? A jakiż to traf szczęśliwy?

Mężczyzna:
Wie pan, miałem Syrenkę 104 i…

On (szeroko otwierając oczy i unosząc w zdziwieniu brwi):
I?...

Mężczyzna:
… i przywaliłem w latarnię.

On i Ona (chórem):
COOO!?

Mężczyzna:
Proszę państwa, sztuka polega na tym, aby umieć dostrzec piękno w prostocie przypadku…

On (z oburzeniem):
Zośka idziemy! Do widzenia Panu!

Ona:
Dokąd, czekaj no!

Mężczyzna:
Halo, proszę poczekać, a autograf? Dokąd pan idzie?

On:
Idę walnąć kupę. Może ktoś dostrzeże w tym piękno… Halo, czy ktoś mi może powiedzieć, gdzie tu jest toaleta?

Ona (wzdychając pod nosem):
I jak tu go nie kochać…

***



 
COMMENTS


@katehg

:-)

@Jagoda Rudnicka

dziękuję bardzo:)

@LilaNocna

Ha, czasem taki ból istnienia zapowiada nieistnienie:) Zależy w co walnąć:)

Moja ocena

Doskonała satyra na współczesną sztukę:)
My rating:  

Moja ocena

a mnie żal metaforycznego blacharza
palec pod młotkiem pulsuje
bólem istnienia
jak jasna cholera ;)
My rating:  
29.05.2011,  LilaNocna

Moja ocena

super...rewelacyjnie poprawia humor...
My rating:  
29.05.2011,  kate

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
29.05.2011,  Natalia Brol

My rating

My rating:  

@mistral

:) to tak, na wesołe sny:)

@rene

za wyjątkiem sztuki mięsa:)

Moja ocena

hahahaha........oj wietrze...........dawno sie tak nie usmiałem...gratulacje za satyre i trafnośc spostrzezen.....
sam byłem swiadkiem podobnych dialogów w róznych swiatyniach i kapliczkach sztuki....:)


My rating:  

Moja ocena

sztuka jest sztuką przypadku.... :)))
My rating:  
28.05.2011,  renee