Gdy głos rodzi milczenie
Na piedestale cichego sumienia
bezgłośny dialog duszą poniewiera.
W zaszytych usta afirmuje klątwę,
gdy ludzkie serce jest za życia martwe.
W pustej godzinie z pomarszczonych myśli,
dłonią poety fragment słowa kreśli.
Chce zresetować jeremiadę świata
i gniewność nocy milczeniem załatać.
Ostrzem stalówki ku niebu pospiesza,
aby człowieka nauczyć pacierza.
Wyznacza miejsce na ziemską pokutę
dla wiary w „jutro” w nadziei wykutej.
A kiedy świeca o brzasku przygasa,
bezdźwięczność szeptu w kirowych atłasach,
zamyka okno minionej ciemności,
by dnia harmonii chaosem nie zmącić.
Kasia Dominik
bezgłośny dialog duszą poniewiera.
W zaszytych usta afirmuje klątwę,
gdy ludzkie serce jest za życia martwe.
W pustej godzinie z pomarszczonych myśli,
dłonią poety fragment słowa kreśli.
Chce zresetować jeremiadę świata
i gniewność nocy milczeniem załatać.
Ostrzem stalówki ku niebu pospiesza,
aby człowieka nauczyć pacierza.
Wyznacza miejsce na ziemską pokutę
dla wiary w „jutro” w nadziei wykutej.
A kiedy świeca o brzasku przygasa,
bezdźwięczność szeptu w kirowych atłasach,
zamyka okno minionej ciemności,
by dnia harmonii chaosem nie zmącić.
Kasia Dominik
My rating
My rating
My rating