Cisza... wyrafinowana forma krzyku
most nad ciszą gdzie gumką spinam
nasze wczorajsze choć jeszcze senne oddechy
tu przeglądamy się w sobie bez lustra
spojrzeniom nadając starożytne imiona
w przemoczonym sarkofagu żółkną
niewysłuchane modlitwy i wiersze niepierwsze
krew krzepnie pomiędzy dłońmi wyznaczając
ścieżki którymi przejść nam trzeba
zamknięta cisza wspina się po drabinie uczuć
wyrafinowana forma krzyku sprawia że padają
mury naszego w sobie odosobnienia
za nimi już tylko pajęczyny i zacieki na suficie
rośnie na połaci suchego siana
strach oderwany od pościeli
wystarczy podejść bliżej i wspiąć się na palce
a teraz strąć go z siebie jak natrętną muchę
nasze wczorajsze choć jeszcze senne oddechy
tu przeglądamy się w sobie bez lustra
spojrzeniom nadając starożytne imiona
w przemoczonym sarkofagu żółkną
niewysłuchane modlitwy i wiersze niepierwsze
krew krzepnie pomiędzy dłońmi wyznaczając
ścieżki którymi przejść nam trzeba
zamknięta cisza wspina się po drabinie uczuć
wyrafinowana forma krzyku sprawia że padają
mury naszego w sobie odosobnienia
za nimi już tylko pajęczyny i zacieki na suficie
rośnie na połaci suchego siana
strach oderwany od pościeli
wystarczy podejść bliżej i wspiąć się na palce
a teraz strąć go z siebie jak natrętną muchę
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating