Nie pytajcie mnie o jego imię
cisza
nikt nie odpowiada
nawet woda jakby wolniej płynie
uwięziona w wąskim korycie
jasność nad dachami miast
umieram będąc niewidomym
z dala od poszarpanych wybrzeży
pozostały tylko wysuszone kępy traw
czytając wiersze Ginsberga
myślą jestem bliżej zmierzchu
trwonię czas nadając porankom
nowe twarze
kontempluję stałość uczuć
bogowie nie przemycili we mnie światła
to co mam znaczy tak niewiele
pył, halcedon i jazz
grany do północy w knajpce za rogiem
dawno przestałem być dzieckiem
przechodzień usłyszał drwinę
w złamanym szepcie moich myśli
powiedział, że jest w nim zbyt wiele przestrzeni
zbyt mało czasu
nie pytajcie mnie o jego imię
na dziś już wystarczy
nikt nie odpowiada
nawet woda jakby wolniej płynie
uwięziona w wąskim korycie
jasność nad dachami miast
umieram będąc niewidomym
z dala od poszarpanych wybrzeży
pozostały tylko wysuszone kępy traw
czytając wiersze Ginsberga
myślą jestem bliżej zmierzchu
trwonię czas nadając porankom
nowe twarze
kontempluję stałość uczuć
bogowie nie przemycili we mnie światła
to co mam znaczy tak niewiele
pył, halcedon i jazz
grany do północy w knajpce za rogiem
dawno przestałem być dzieckiem
przechodzień usłyszał drwinę
w złamanym szepcie moich myśli
powiedział, że jest w nim zbyt wiele przestrzeni
zbyt mało czasu
nie pytajcie mnie o jego imię
na dziś już wystarczy

My rating
My rating
My rating