Jest constans
Zatrzymany w biegu między alejami tworzenia
Zyskuje dzień pierwszy
I cień narodzonych jutro
Nie mając niczego i mając wszystko
Odmierza kroki stąd do wieczności
Gdybania nad pewnością
Jest constans w uczuciach
Do matki ziemi i ojca księżyca
W książkach zagubił wiarę w ludzi
Sam jest baśnią choć nie przeżył 1101 nocy
Zatańczy na końcu świata
By unieść dłonie
Już niegłodne dotykania
W dowolnej chwili łapie wszystko to, co płynie
Ujarzmiona myśl czysta i dorodna
Posiada jedno życie, choć ze zbawieniem mu do twarzy
Ucieka się w sztukę, by nieść
Radość innym
To przymus zenitu, ból istnienia zachodu o nią
on laureat wielu wschodów słońca
Zyskuje dzień pierwszy
I cień narodzonych jutro
Nie mając niczego i mając wszystko
Odmierza kroki stąd do wieczności
Gdybania nad pewnością
Jest constans w uczuciach
Do matki ziemi i ojca księżyca
W książkach zagubił wiarę w ludzi
Sam jest baśnią choć nie przeżył 1101 nocy
Zatańczy na końcu świata
By unieść dłonie
Już niegłodne dotykania
W dowolnej chwili łapie wszystko to, co płynie
Ujarzmiona myśl czysta i dorodna
Posiada jedno życie, choć ze zbawieniem mu do twarzy
Ucieka się w sztukę, by nieść
Radość innym
To przymus zenitu, ból istnienia zachodu o nią
on laureat wielu wschodów słońca
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating