Kapryśny jesienny Dzień

author:  Anna Szemiel
5.0/5 | 2


Białe srebrne kryształki
Tłuką mgłę
O czarne złoto
Schizofrenii dostaje dzień
Co godzinę z innym wita nastrojem
To lodem to chłodem
To ciepłem to słońcem
Wyszedł w gumowym szlafroku
Usiadł na podeście
Wiatr nie chce szaleć przy
Jego kaprysach
Boi się że oszaleje
Tylko odważny deszcz lekceważy jego humory
Na przemian leje to kapuśniakiem
To strugami ulewnymi kałuże kładzie
Z chwilowymi pauzami
By uśmiech słońca spod kaptura swojego zobaczyć
Teraz dał wszystkim popalić
Urządził wymowny koncert
Leje i leje i leje
A wiatr w kącie siedzi i słucha
Zaczeka do jutra

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating: