Dwie Jesienie | version: 10.05.2018 00:18
Dwie Jesieni
Mojej Księżycowej Przyjaciółce.
Mówią — ech! zakochać się na wiosnę,
lecz powiedz — czy nie trąci banałem?
Ja wiem, tu rośnie kwiatek, tam słońce,
ja wiem, rysuje światłem, tak ładnie
wyplata z żonkili wianek. I myśmy
pletli, lecz takie z rudawych liści.
Wiosną to prosto, wiosną to rozkosz,
świat boso gna przez zieleń pijany.
Amory, choć coś fruwają skośno,
to jednak w cel bez pudła ślą strzały
w szumie motylim. Nam szeleściły
w mgłach suche trawy i skrzydła Lilith.
Klucz dzikich gęsi firmament kreślił,
a nam się rozlał marzeń ocean,
i w jego fale na łeb spadł księżyc,
a kiedy leciał, to dla nas śpiewał
pieśń Afrodyty. A my byliśmy
dwa w jedno serce odlane byty.
Jesień złączyła nas, i rozdarła,
po drodze była też jedna wiosna.
Choć ni ja chciałem ani ty nie chciałaś,
a jednak trzeba było się rozstać
w poranek mżysty, nierzeczywisty,
dałaś mi pukiel włosów swych i łzy.
Mojej Księżycowej Przyjaciółce.
Mówią — ech! zakochać się na wiosnę,
lecz powiedz — czy nie trąci banałem?
Ja wiem, tu rośnie kwiatek, tam słońce,
ja wiem, rysuje światłem, tak ładnie
wyplata z żonkili wianek. I myśmy
pletli, lecz takie z rudawych liści.
Wiosną to prosto, wiosną to rozkosz,
świat boso gna przez zieleń pijany.
Amory, choć coś fruwają skośno,
to jednak w cel bez pudła ślą strzały
w szumie motylim. Nam szeleściły
w mgłach suche trawy i skrzydła Lilith.
Klucz dzikich gęsi firmament kreślił,
a nam się rozlał marzeń ocean,
i w jego fale na łeb spadł księżyc,
a kiedy leciał, to dla nas śpiewał
pieśń Afrodyty. A my byliśmy
dwa w jedno serce odlane byty.
Jesień złączyła nas, i rozdarła,
po drodze była też jedna wiosna.
Choć ni ja chciałem ani ty nie chciałaś,
a jednak trzeba było się rozstać
w poranek mżysty, nierzeczywisty,
dałaś mi pukiel włosów swych i łzy.
Poem versions
- 24.05.2018 00:20
- 11.05.2018 22:33
- 10.05.2018 14:29
- 10.05.2018 08:10
- 10.05.2018 00:19
- 10.05.2018 00:18
My rating
My rating
My rating
My rating