na brązowych krawędziach Babciu
od czasu do czasu spotykamy się
na krawędziach brązowych myśli
to przez kolor oczu mam takie jak Ty
lubię kutię i smak czereśni z ogrodu
zjadam bez mrugnięcia okiem
wiśnie z pestkami w cieniu drzewa
uśmiecham się do Ciebie
bo wiem że tyle krwi Twojej
w moim krwiobiegu sięgam dna
kieszeni szarego fartucha
pachnie jabłkami w całym domu
wtedy wędruję w zieloność łąki
łapię motyle rozplatam warkocz
by poddać się podmuchom wiatru
szumią trawy opowieści o narodzinach
życiu twardym jak kamienie
i uśmiechu który pamiętam
bo tak rzadko się pojawiał
gdy był świat nagle nabierał barw
tych przejasnych jak dziś
gdy znów spotykamy się
na krawędzi brązowych myśli
na krawędziach brązowych myśli
to przez kolor oczu mam takie jak Ty
lubię kutię i smak czereśni z ogrodu
zjadam bez mrugnięcia okiem
wiśnie z pestkami w cieniu drzewa
uśmiecham się do Ciebie
bo wiem że tyle krwi Twojej
w moim krwiobiegu sięgam dna
kieszeni szarego fartucha
pachnie jabłkami w całym domu
wtedy wędruję w zieloność łąki
łapię motyle rozplatam warkocz
by poddać się podmuchom wiatru
szumią trawy opowieści o narodzinach
życiu twardym jak kamienie
i uśmiechu który pamiętam
bo tak rzadko się pojawiał
gdy był świat nagle nabierał barw
tych przejasnych jak dziś
gdy znów spotykamy się
na krawędzi brązowych myśli
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena